sobota, 28 grudnia 2013

''Remember The Time cz.1 ''

Hej !
Chciałam was poinformować iż zaczynam nowe opowiadanie. Oczywiście będą dalsze części o losach Alex i Michaela, ale tym czasem zaczynam zupełnie inną historię.
Zapraszam do czytania i mam nadzieję, że się spodoba.
#################################################################################
#################################################################################
Mamo! o której przychodzą Jacksonowie?- krzyknęłam z mojego pokoju
-Mają być o piętnastej- odkrzyknęła moja rodzicielka robiąc jakąś sałatkę
Hmm...Jackson...dobrze znałam to nazwisko z gazet i telewizji. Z tego co wiem są bardzo sławni- pomyślałam
Dopiero co przeprowadziliśmy się z Nowego Yorku, nikogo tu nie znam co oznacza że trzeba zrobić dobre wrażenie na naszych gościach. Podobnież mają dużo dzieci a co to oznacza? nowe przyjaźnie.
Ubrałam swoją ulubioną bluzke z myszką Mickey i czarne jeansy. Jak to zawsze mówią ''bądź sobą'', więc nie będę się jakoś specjalnie stroić.
A tak w ogóle całkiem zapomniałam się przedstawić. Jestem Lucy De Vine, 20- letnia dziewczyna.
Obecnie mieszkam w Gary, w stanie Indiana. Jak już mówiłam pochodzę z Nowego Yorku. Nie lubię się specjalnie wyróżniać, jestem z natury nieśmiała.
Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, zawsze za mną latano i chwalono moją urodę. Ja jakoś nigdy tej ''urody'' nie widziałam.
Moje brązowe włosy nigdy się nie układały, za szczupła to ja też nie byłam ale nigdy jakoś nie przejmowałam się tym.
Punktualnie o 15 po domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Siedziałam jeszcze w pokoju, a z dołu było słychać głosy co oznaczało że liczba osób w salonie jest bardzo duża. Postanowiłam zejść, co mi tam.
-Witaj Meg ! Dawno się nie widziałyśmy. Proszę poznaj moje dzieci: Marlon, Jackie, Tito, Jermailne, Randy, Michael, La Toya, Janet i Rebbie. A to mój mąż, Joseph- moje oczy skierowały się na ostatnią osobę mianowicie ojca, tak licznego rodzeństwa. Trochę mu się przyjrzałam. Nie wyglądał na miłego.
-Witajcie! Miło was wszystkich poznać- powiedziała ciepło moja mama- ależ przystojni ci twoich chłopcy. To jest mój mąż James, a to- wskazała na mnie palcem- to Lucy, moja córka
-Dzień dobry- powiedziałam się nieśmiało
-Czeeść!- krzyknęli  chórem. Zgrane rodzeństwo, nie ma co.
-Witam piękną panią, Tito jestem- ucałował szarmancko moją rękę, jak zwykle spaliłam cegłe
-Oh...Braciszku, ty zawsze tak musisz?- zapytała jakaś dziewczyna...chyba La Toya...tak.
-Mogę mówić co ciebie Lu?- zapytała tym razem w moją stronę
-Taak, jasne.- powiedziałam i przebiegłam znów wzrokiem po pomieszczeniu
W kącie po prawej stronie stało on. Ciemne loczki opadały mu na czoło, a brązowe oczy połyskiwały niesamowitym blaskiem. Po chwili się skapnęłam, że tak stoję i gapie się na niego jakbym miała go zaraz zjeść. Spojrzałam na mamę.
-Zapraszam więc do salonu- wskazała pokój moja mama
-Mogłybyśmy pogadać na górze?- zapytała mnie szeptem La Toya, wyglądała przyjaźnie.
-Nie sądzę aby moja mama nam pozwoliła...wepcha we mnie tą sałatkę...twierdzi ze muszę przytyć- moja towarzyszka roześmiała się
-Z czego się tak śmiejesz Toya?- zapytał do tej chwili Michael który nie odezwał sie ani słowem
-Z ciebie się śmiejemy- odparłam odważnie, a co?
-Łoo...szybko się uczysz, jem trzeba tak dokuczać- powiedziała i puściła mi oczko
-Mamo, my idziemy z La Toyą na górę pogadać- oznajmiłam wszystkim
-Niee, tylko nie to. Uważaj na nią, zaciągnie cię w szał ciuchów i zakupów- ostrzegł mnie Jackie
-Nie przejmuje się tym- powiedziałam z uśmiechem

4 komentarze:

  1. Heheh :D Ale mnie Lu rozbawiła :D Świetne. Czekam na następną :)
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
  2. super!! czekam na nową!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się zapowiada ;) PS Sprawdź swojego maila :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Porównując z poprzednim opowiadaniem, piszesz coraz lepiej :) dobrze się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń