Hej !
Specjalnie na życzenie mojej przyjaciółki, kolejna część.
A i jeszcze coś! bym zapomniała!
Jutro w poniedziałek (30.12.2013) na CANAL+HD (kanał 30) o 22:30 jest dokument o Michaelu "BAD 25" PO POLSKU!!! tak ze jeżeli ktoś ma ten kanał niech ogląda. Ja niestety nie mam :C
Zapraszam do czytania.
###################################################################################
###################################################################################
-Ej Lu, a kto to?- zapytał mnie Tito
-aaa, to...to Amy, moja przyjaciółka z NY- powiedziałam i nagle posmutniałam
-eeej, co jest? tęsknisz za nią, co?- zapytała mnie Toya
-Trochę, nikogo tu nie znam więc wiecie...- powiedziałam i urwałam jak to ja miałam w zwyczaju
-no nie wiemy...dokończ- powiedział podchwytliwie Marlon
-no czuje sie dziwnie, jak już mówiłam nikogo nie znam- powiedziałam a cała reszta zachichotała
-jak to nie znasz? a my to co?- zapytał mnie Jackie
-szła dzieweeeeczka do laseeeczka- podśpiewywał Tito
-A tobie co? czyżby mój tato poczęstował cię swoją naleweczką?- zaśmiałam się a za mną wszyscy
-A co? boisz sie że ci chate rozwale?- poruszył śmiesznie brwiami
-raczej rozdupcys- oznajmiłam, po czym usłyszałam kolejne salwy śmiechu
-Lucy, jesteś bardzo zabawna- stwierdził rozbawiony Michael
-Ja...geniusz rozśmieszania ludzi, do usług- ukłoniłam sie
-ej no ładna ta twoje koleżanka, jakby przyjechała to...no...no dryndnij- powiedział Marlon
-a ja zaklepuje Lucy- powiedział Tito i objął mnie w tali
- a idź odemnie psycholu!- wyrwałam sie chichocząc
-widzisz? ona woli mnie- Jackie przybliżył się do mojej postaci
-wiecie co?- zapytałam poważnie
-co?- zapytali chórem
-jesteście nienormalni. Chyba najspokojniejszy to jest Michael- powiedziałam i zachichotałam
-ojjj, żałuj że to powiedziałaś młoda damo...król łaskotek I się z tobą policzy- oznajmił ''złowrogim'' tonem Mike
-już sie boje- prychnęłam
-Lu...on mówi serio- szepnęła do mnie Toya
-taa? nie wierze- udałam niedowierzający ton
-nie jestem takim nudziarzem za jakiego mnie uważasz- powiedział i stanął przy oknie
-oho..już sie obraził- powiedział Jeremine
-cicho bądź- powiedział zły
- no Mike, nie wkurzaj sie. Żartowałam- dźgnęłam go palcem w brzuch
-eej- zaczął się śmiać
-no i widzicie? magijaaa- zamknęłam oczy i zaczęłam wymachiwać moją niewidzialną różdżką
-wow, nadal oglądasz bajki?- Randy zatrzepotał kasetą z moją ulubioną bajką ''kopciuszek''
-a coś ci nie teges? oglądam i co z tego?- zapytałam unosząc brwi
-a tak, nasz Michael też lubi takie seanse- zachichotał
-masz coś do moich bajek disney'a?-zaśmiałam się
-taak, będę twoim księciem a ty kopciuszkiem- odrzekł po chwili
-chyba śnisz- prychnęłam
-dzieci! wracamy do domu! późno już!- spojrzałam na zegarek- rzeczywiście późno
-niestety musimy iść- Mike posmutniał
-Toya masz tu mój numer, jak coś to dzwońcie- powiedziałam
-dzięki, zadzwonię- oznajmiła
Pożegnałam się z wszystkimi- no...prawie
-no...to część- powiedział Michael i mnie przytulił
-jeżeli to prawda ze lubisz disney'a to zapraszam cię jutro na seans- szepnęłam mu na ucho. No co? przystojny jest. Ma prawo mi się ktoś podobać nie?
W odpowiedzi uśmiechnął się i pokiwał głową. Kiedy wszyscy się już ulotnili, poleciałam szybko na górę.
Byłam wykończona, fajnie się z nimi rozmawiało. Toya rzeczywiście ma jakiegoś fioła na punkcie ciuchów.
Mimo iż nie rozmawiałam za bardzo z Michaelem, spodobał mi się. Ta jego nieśmiałość...było to widać w oczach...takie czekoladowe...mm...a właśnie, zjadłabym czekolade
Po skonsumowaniu mojej kochanej mlecznej czekolady, zrobiłam wszystkie te nudne czynności które robi się przed snem i ułożyłam się wygodnie na moim wielkim łożu.
Nie mogłam usnąć więc zaczęłam liczyć owce...1...2...3....4...i przy piątej oczy mi się już zamknęły i usnęłam.
Jak to się stało? czyżby owce nagle zaczęły działać usypiająco?
niedziela, 29 grudnia 2013
''Remember The Time cz.2''
Hej !
Specjalnie na życzenie mojej przyjaciółki, kolejna część.
A i jeszcze coś! bym zapomniała!
Specjalnie na życzenie mojej przyjaciółki, kolejna część.
A i jeszcze coś! bym zapomniała!
sobota, 28 grudnia 2013
''Remember The Time cz.1 ''
Hej !
Chciałam was poinformować iż zaczynam nowe opowiadanie. Oczywiście będą dalsze części o losach Alex i Michaela, ale tym czasem zaczynam zupełnie inną historię.
Zapraszam do czytania i mam nadzieję, że się spodoba.
#################################################################################
#################################################################################
Mamo! o której przychodzą Jacksonowie?- krzyknęłam z mojego pokoju
-Mają być o piętnastej- odkrzyknęła moja rodzicielka robiąc jakąś sałatkę
Hmm...Jackson...dobrze znałam to nazwisko z gazet i telewizji. Z tego co wiem są bardzo sławni- pomyślałam
Dopiero co przeprowadziliśmy się z Nowego Yorku, nikogo tu nie znam co oznacza że trzeba zrobić dobre wrażenie na naszych gościach. Podobnież mają dużo dzieci a co to oznacza? nowe przyjaźnie.
Ubrałam swoją ulubioną bluzke z myszką Mickey i czarne jeansy. Jak to zawsze mówią ''bądź sobą'', więc nie będę się jakoś specjalnie stroić.
A tak w ogóle całkiem zapomniałam się przedstawić. Jestem Lucy De Vine, 20- letnia dziewczyna.
Obecnie mieszkam w Gary, w stanie Indiana. Jak już mówiłam pochodzę z Nowego Yorku. Nie lubię się specjalnie wyróżniać, jestem z natury nieśmiała.
Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, zawsze za mną latano i chwalono moją urodę. Ja jakoś nigdy tej ''urody'' nie widziałam.
Moje brązowe włosy nigdy się nie układały, za szczupła to ja też nie byłam ale nigdy jakoś nie przejmowałam się tym.
Punktualnie o 15 po domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Siedziałam jeszcze w pokoju, a z dołu było słychać głosy co oznaczało że liczba osób w salonie jest bardzo duża. Postanowiłam zejść, co mi tam.
-Witaj Meg ! Dawno się nie widziałyśmy. Proszę poznaj moje dzieci: Marlon, Jackie, Tito, Jermailne, Randy, Michael, La Toya, Janet i Rebbie. A to mój mąż, Joseph- moje oczy skierowały się na ostatnią osobę mianowicie ojca, tak licznego rodzeństwa. Trochę mu się przyjrzałam. Nie wyglądał na miłego.
-Witajcie! Miło was wszystkich poznać- powiedziała ciepło moja mama- ależ przystojni ci twoich chłopcy. To jest mój mąż James, a to- wskazała na mnie palcem- to Lucy, moja córka
-Dzień dobry- powiedziałam się nieśmiało
-Czeeść!- krzyknęli chórem. Zgrane rodzeństwo, nie ma co.
-Witam piękną panią, Tito jestem- ucałował szarmancko moją rękę, jak zwykle spaliłam cegłe
-Oh...Braciszku, ty zawsze tak musisz?- zapytała jakaś dziewczyna...chyba La Toya...tak.
-Mogę mówić co ciebie Lu?- zapytała tym razem w moją stronę
-Taak, jasne.- powiedziałam i przebiegłam znów wzrokiem po pomieszczeniu
W kącie po prawej stronie stało on. Ciemne loczki opadały mu na czoło, a brązowe oczy połyskiwały niesamowitym blaskiem. Po chwili się skapnęłam, że tak stoję i gapie się na niego jakbym miała go zaraz zjeść. Spojrzałam na mamę.
-Zapraszam więc do salonu- wskazała pokój moja mama
-Mogłybyśmy pogadać na górze?- zapytała mnie szeptem La Toya, wyglądała przyjaźnie.
-Nie sądzę aby moja mama nam pozwoliła...wepcha we mnie tą sałatkę...twierdzi ze muszę przytyć- moja towarzyszka roześmiała się
-Z czego się tak śmiejesz Toya?- zapytał do tej chwili Michael który nie odezwał sie ani słowem
-Z ciebie się śmiejemy- odparłam odważnie, a co?
-Łoo...szybko się uczysz, jem trzeba tak dokuczać- powiedziała i puściła mi oczko
-Mamo, my idziemy z La Toyą na górę pogadać- oznajmiłam wszystkim
-Niee, tylko nie to. Uważaj na nią, zaciągnie cię w szał ciuchów i zakupów- ostrzegł mnie Jackie
-Nie przejmuje się tym- powiedziałam z uśmiechem
Chciałam was poinformować iż zaczynam nowe opowiadanie. Oczywiście będą dalsze części o losach Alex i Michaela, ale tym czasem zaczynam zupełnie inną historię.
Zapraszam do czytania i mam nadzieję, że się spodoba.
#################################################################################
#################################################################################
Mamo! o której przychodzą Jacksonowie?- krzyknęłam z mojego pokoju
-Mają być o piętnastej- odkrzyknęła moja rodzicielka robiąc jakąś sałatkę
Hmm...Jackson...dobrze znałam to nazwisko z gazet i telewizji. Z tego co wiem są bardzo sławni- pomyślałam
Dopiero co przeprowadziliśmy się z Nowego Yorku, nikogo tu nie znam co oznacza że trzeba zrobić dobre wrażenie na naszych gościach. Podobnież mają dużo dzieci a co to oznacza? nowe przyjaźnie.
Ubrałam swoją ulubioną bluzke z myszką Mickey i czarne jeansy. Jak to zawsze mówią ''bądź sobą'', więc nie będę się jakoś specjalnie stroić.
A tak w ogóle całkiem zapomniałam się przedstawić. Jestem Lucy De Vine, 20- letnia dziewczyna.
Obecnie mieszkam w Gary, w stanie Indiana. Jak już mówiłam pochodzę z Nowego Yorku. Nie lubię się specjalnie wyróżniać, jestem z natury nieśmiała.
Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, zawsze za mną latano i chwalono moją urodę. Ja jakoś nigdy tej ''urody'' nie widziałam.
Moje brązowe włosy nigdy się nie układały, za szczupła to ja też nie byłam ale nigdy jakoś nie przejmowałam się tym.
Punktualnie o 15 po domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Siedziałam jeszcze w pokoju, a z dołu było słychać głosy co oznaczało że liczba osób w salonie jest bardzo duża. Postanowiłam zejść, co mi tam.
-Witaj Meg ! Dawno się nie widziałyśmy. Proszę poznaj moje dzieci: Marlon, Jackie, Tito, Jermailne, Randy, Michael, La Toya, Janet i Rebbie. A to mój mąż, Joseph- moje oczy skierowały się na ostatnią osobę mianowicie ojca, tak licznego rodzeństwa. Trochę mu się przyjrzałam. Nie wyglądał na miłego.
-Witajcie! Miło was wszystkich poznać- powiedziała ciepło moja mama- ależ przystojni ci twoich chłopcy. To jest mój mąż James, a to- wskazała na mnie palcem- to Lucy, moja córka
-Dzień dobry- powiedziałam się nieśmiało
-Czeeść!- krzyknęli chórem. Zgrane rodzeństwo, nie ma co.
-Witam piękną panią, Tito jestem- ucałował szarmancko moją rękę, jak zwykle spaliłam cegłe
-Oh...Braciszku, ty zawsze tak musisz?- zapytała jakaś dziewczyna...chyba La Toya...tak.
-Mogę mówić co ciebie Lu?- zapytała tym razem w moją stronę
-Taak, jasne.- powiedziałam i przebiegłam znów wzrokiem po pomieszczeniu
W kącie po prawej stronie stało on. Ciemne loczki opadały mu na czoło, a brązowe oczy połyskiwały niesamowitym blaskiem. Po chwili się skapnęłam, że tak stoję i gapie się na niego jakbym miała go zaraz zjeść. Spojrzałam na mamę.
-Zapraszam więc do salonu- wskazała pokój moja mama
-Mogłybyśmy pogadać na górze?- zapytała mnie szeptem La Toya, wyglądała przyjaźnie.
-Nie sądzę aby moja mama nam pozwoliła...wepcha we mnie tą sałatkę...twierdzi ze muszę przytyć- moja towarzyszka roześmiała się
-Z czego się tak śmiejesz Toya?- zapytał do tej chwili Michael który nie odezwał sie ani słowem
-Z ciebie się śmiejemy- odparłam odważnie, a co?
-Łoo...szybko się uczysz, jem trzeba tak dokuczać- powiedziała i puściła mi oczko
-Mamo, my idziemy z La Toyą na górę pogadać- oznajmiłam wszystkim
-Niee, tylko nie to. Uważaj na nią, zaciągnie cię w szał ciuchów i zakupów- ostrzegł mnie Jackie
-Nie przejmuje się tym- powiedziałam z uśmiechem
poniedziałek, 23 grudnia 2013
Święta
Witajcie !
Jak już wiecie dziś wigilia, z tej okazji chciałabym Wam życzyć zdrowia,
szczęścia oczywiście, góry prezentów, udanego sylwestra i żebyście się najadły w czasie kolacji
wigilijnej. A przede wszystkim aby rok 2014 był jeszcze lepszy i przyniósł wszystko co najlepsze!
Jak już wiecie dziś wigilia, z tej okazji chciałabym Wam życzyć zdrowia,
szczęścia oczywiście, góry prezentów, udanego sylwestra i żebyście się najadły w czasie kolacji
wigilijnej. A przede wszystkim aby rok 2014 był jeszcze lepszy i przyniósł wszystko co najlepsze!
Rozdział XIX
Hej !
Jeżeli jeszcze nie wiecie to 29 grudnia o 20:05 na polsacie, będzie leciał w TV This Is It :D
A tak wgl to jeżeli moglibyście to zagłosujcie w tym:
http://mostfamousperson.net/ na Michaela.
Tą notke dedykuje mojej przyjaciółce która teraz leży w szpitalu. Wracaj do zdrowia.
###################################################################################
###################################################################################
-Mike! dzwoń po karetke!- krzyknęłam do zdezorientowanego Michaela
-Już, już- szukał telefonu w kieszeni
-Julie, słyszysz mnie?- mówiłam do niej
-Zaniosę ją do domu, lekarze zaraz będą.- powiedział po czym wziął ją na ręce
Położyliśmy Julie na kanapę. Źle wyglądała, krwawiła z tyłu głowy. I znów moja wina...czemu ja ściągam na ludzi samo nieszczęście?- dopiero po chwili doszło do mnie że powiedziałam to na głos
-Alex...- zaczął Mike, ale do pokoju wparowało 3 lekarzy
-Co się stało?- zapytał jeden z nich
-Miała wypadek...- powiedział Michael
-P...pan Jackson?- zapytał zdziwiony
-Czy odpowiedź to pytanie jest konieczna?- zapytał zdenerwowany
-Zabieramy ją do szpitala- ogłosił lekarz
Pojechaliśmy za karetką. Dobrze że Julie mieszkała blisko. Miałam wyrzuty sumienia. To wszystko przeze mnie...znowu.
-proszę poczekać na korytarzu, musimy zrobić badania- wyjaśnił pan James i szybkim krokiem poszedł do sali nie daleko nas.
-Mike....to moja wina- rozpłakałam się
-Kotku...czemu uciekałaś?- zapytał i objął mnie ramieniem
-Źle się czuję z tym że przeze mnie wszyscy cierpią- powiedziałam smutna
-To nie prawda, to był wypadek. Czasu już nie cofniesz.- powiedział i mnie przytulił
Sekundy mijały które przeradzały się w minuty, a minuty w godziny.
W końcu wyszedł z sali lekarz.
-Z głową wszystko dobrze, trzeba było założyć szfy, a tak to wszystko dobrze.Możecie do niej wejść- powiedział-Nic im już nie zagraża
-Słucham?- zapytałam zdezorientowana-im?
-Pani Smith zostanie mamą- powiedział
Stałam tak osłupiała. Słowa które przed chwilą usłyszałam narazie jeszcze do mnie nie dotarły...dopiero po chwili..
-Jupi!!!- krzyknęłam i rzuciłam się na Michaela
Cały smutek zniknął a zastąpiła go radość. Będę ciocią !
-Jezu...ej...wyobrażasz sobie Julie i...i...i dziecko?- zapytał Mike
-No nie.,..ciekawe jak ona to przyjmie...przecież ona nawet siebie nie umie porządnie upilnować- powiedziałam i zachichotałam
-Cieszę się, ze wrócił ci humor- powiedział i uśmiechnął się
-Chodźmy do niej!- krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę w strone sali gdzie leżała Blondi.
Jeżeli jeszcze nie wiecie to 29 grudnia o 20:05 na polsacie, będzie leciał w TV This Is It :D
A tak wgl to jeżeli moglibyście to zagłosujcie w tym:
http://mostfamousperson.net/ na Michaela.
Tą notke dedykuje mojej przyjaciółce która teraz leży w szpitalu. Wracaj do zdrowia.
###################################################################################
###################################################################################
-Mike! dzwoń po karetke!- krzyknęłam do zdezorientowanego Michaela
-Już, już- szukał telefonu w kieszeni
-Julie, słyszysz mnie?- mówiłam do niej
-Zaniosę ją do domu, lekarze zaraz będą.- powiedział po czym wziął ją na ręce
Położyliśmy Julie na kanapę. Źle wyglądała, krwawiła z tyłu głowy. I znów moja wina...czemu ja ściągam na ludzi samo nieszczęście?- dopiero po chwili doszło do mnie że powiedziałam to na głos
-Alex...- zaczął Mike, ale do pokoju wparowało 3 lekarzy
-Co się stało?- zapytał jeden z nich
-Miała wypadek...- powiedział Michael
-P...pan Jackson?- zapytał zdziwiony
-Czy odpowiedź to pytanie jest konieczna?- zapytał zdenerwowany
-Zabieramy ją do szpitala- ogłosił lekarz
Pojechaliśmy za karetką. Dobrze że Julie mieszkała blisko. Miałam wyrzuty sumienia. To wszystko przeze mnie...znowu.
-proszę poczekać na korytarzu, musimy zrobić badania- wyjaśnił pan James i szybkim krokiem poszedł do sali nie daleko nas.
-Mike....to moja wina- rozpłakałam się
-Kotku...czemu uciekałaś?- zapytał i objął mnie ramieniem
-Źle się czuję z tym że przeze mnie wszyscy cierpią- powiedziałam smutna
-To nie prawda, to był wypadek. Czasu już nie cofniesz.- powiedział i mnie przytulił
Sekundy mijały które przeradzały się w minuty, a minuty w godziny.
W końcu wyszedł z sali lekarz.
-Z głową wszystko dobrze, trzeba było założyć szfy, a tak to wszystko dobrze.Możecie do niej wejść- powiedział-Nic im już nie zagraża
-Słucham?- zapytałam zdezorientowana-im?
-Pani Smith zostanie mamą- powiedział
Stałam tak osłupiała. Słowa które przed chwilą usłyszałam narazie jeszcze do mnie nie dotarły...dopiero po chwili..
-Jupi!!!- krzyknęłam i rzuciłam się na Michaela
Cały smutek zniknął a zastąpiła go radość. Będę ciocią !
-Jezu...ej...wyobrażasz sobie Julie i...i...i dziecko?- zapytał Mike
-No nie.,..ciekawe jak ona to przyjmie...przecież ona nawet siebie nie umie porządnie upilnować- powiedziałam i zachichotałam
-Cieszę się, ze wrócił ci humor- powiedział i uśmiechnął się
-Chodźmy do niej!- krzyknęłam i pociągnęłam go za rękę w strone sali gdzie leżała Blondi.
Głosowanie !
Hej Moonwalkers !
Głosujcie na Michaela http://mostfamousperson.net/ jest narazie na 1 miejscu ale wszystko moze sie zmienić.
Pozdrawiam
P.S Notka wieczorem
Głosujcie na Michaela http://mostfamousperson.net/ jest narazie na 1 miejscu ale wszystko moze sie zmienić.
Pozdrawiam
P.S Notka wieczorem
piątek, 20 grudnia 2013
;c
Hej wszystkim !
Chciałam was bardzo przeprosić, a zwłaszcza Jacksonke...ale dziś nie będzie notki tak jak miała być.
Po prostu przyszłam z tańców i się zacięłam. Muszę ją jeszcze dopracować.
Mogę wam obiecać że wam to wynagrodzę. :)
Jeszcze raz przepraszam tych którzy czekali na kolejną jeszcze dziś ale naprawdę nie dam rady.
Chciałam was bardzo przeprosić, a zwłaszcza Jacksonke...ale dziś nie będzie notki tak jak miała być.
Po prostu przyszłam z tańców i się zacięłam. Muszę ją jeszcze dopracować.
Mogę wam obiecać że wam to wynagrodzę. :)
Jeszcze raz przepraszam tych którzy czekali na kolejną jeszcze dziś ale naprawdę nie dam rady.
czwartek, 19 grudnia 2013
Rozdział XVIII
Hej !
Nie wiem co tu napisać... nic ciekawego się nie działo. Więc nie gadam, zapraszam do czytania.
##################################################################################
##################################################################################
Obudziłam się bardzo wcześnie. Zegar wskazywał 5:00 nad ranem.
Obróciłam się na drugi bok, gdzie spał Mike.
Poleżałam tak chwilę wpatrując się w niego i wstałam.
Stanęłam przy oknie, patrząc na letni krajobraz. Mimo iż było ciepło, nie dało się jakoś odczuć tych wakacji..wolności.
A tak w ogóle przydałoby się już wrócić do domu. A rodzice nadal myślą, że siedzimy sobie spokojnie na Hawajach i popijamy drinki.
Co ja im powiem? ''Mamo, tato. Ktoś nas porwał, a potem mnie zgwałcili'' ?
Właściwie to chciałabym już wrócić. Za dużo wrażeń jak na niecały tydzień.- westchnęłam cicho
Nie mogę się teraz załamać poraz kolejny...nie mogę.To miały być najlepsze wakacje w moim życiu...a jednak się myliłam. Pierwszy raz byłam w obcym kraju...rodzice wyjeżdżali często ale ja nigdy nie jechałam z nimi.
Czułam się przez to źle...nic nie zobaczyłam, nic nie zwiedziłam. Mama i tata zawsze potrzebowali spokoju, nigdy nie byli jacyś tacy na luzie...może czasami. To zawsze z dziadkiem jeździłam tu i ówdzie. Pokazywał mi różne miejsca o których wiedzieliśmy tylko my.
Po jego śmierci nie mogłam się pozbierać. Byłam w kompletnej rozsypce.
Dlaczego tu jest tyle zła? tyle cierpienia? czasem zastanawiam się jak jest po drugiej stronie...
Czy rzeczywiście jest tam spokój? zero smutku i łez? wszyscy są dla siebie mili?
Na te pytania na razie nie dostanę odpowiedzi
Odwróciłam się i spotkałam spojrzenie Michaela. Patrzył na mnie tym samym przenikliwym spojrzeniem. Wiedziałam co będzie za chwile, nie chciałam o tym rozmawiać. Jestem osobą która raczej nie mówi o swoich problemach wszystkim do okoła.
-Co się stało, słońce?- zapytał czule, siadając na łóżku
-Eh...nic takiego- powiedziałam dziwnym tonem który nie był do mnie podobny
-Przecież widzę. Źle się czujesz? może trzeba lekarza?- jak zwykle troskliwy Michael
-Nie fizycznie, ale psychicznie tak...czuję się źle- odpowiedziałam smętnie
-Mi też nie jest łatwo...wyobrażam sobie co czujesz, naprawdę gdybym mógł zrobiłbym wszystko aby to zdarzenie nie nastąpiło- powiedział Mike i pogłaskał mnie po policzku
-Tego się nie da wyobrazić!- krzyknęłam- A wiesz jak ja się tak naprawdę czuję?
-Proszę...nie krzycz- powiedział spokojnie
-Czuję się obrzydliwie, masakrycznie, czuję do siebie całej wstręt...tak naprawdę nikt nie wie jak to jest ! Jak ja sie czuje...tylko ten kto został tak samo obrzydliwie skrzywdzony jak ja!- krzyknęłam i wybiegłam na korytarz
-Alex, co sie stało?- pytała Julie kiedy zakładałam buty
-Odczepcie się wszyscy ode mnie!- krzyknęłam na nią
-Uspokój się, piłaś coś czy sie naćpałaś?- zapytała prosto z mostu łapiąc mnie za ramiona
-Nic nie piłam idiotko!- wyrwałam się
-Stój Alex!- krzyknął tym razem Michael schodzący szybkim krokiem ze schodów
-Wiecie co?! Walcie sie!- powiedziałam i wybiegłam z domu na ulice
-Wróć!!- krzyknął Mike biegnąc za mną
-Zostaw mnie!- biegłam ile sił w nogach, aż do momentu kiedy oślepiło mnie jakieś światło
-Alex!!- ktoś krzyknął
Nie wiem co tu napisać... nic ciekawego się nie działo. Więc nie gadam, zapraszam do czytania.
##################################################################################
##################################################################################
Obudziłam się bardzo wcześnie. Zegar wskazywał 5:00 nad ranem.
Obróciłam się na drugi bok, gdzie spał Mike.
Poleżałam tak chwilę wpatrując się w niego i wstałam.
Stanęłam przy oknie, patrząc na letni krajobraz. Mimo iż było ciepło, nie dało się jakoś odczuć tych wakacji..wolności.
A tak w ogóle przydałoby się już wrócić do domu. A rodzice nadal myślą, że siedzimy sobie spokojnie na Hawajach i popijamy drinki.
Co ja im powiem? ''Mamo, tato. Ktoś nas porwał, a potem mnie zgwałcili'' ?
Właściwie to chciałabym już wrócić. Za dużo wrażeń jak na niecały tydzień.- westchnęłam cicho
Nie mogę się teraz załamać poraz kolejny...nie mogę.To miały być najlepsze wakacje w moim życiu...a jednak się myliłam. Pierwszy raz byłam w obcym kraju...rodzice wyjeżdżali często ale ja nigdy nie jechałam z nimi.
Czułam się przez to źle...nic nie zobaczyłam, nic nie zwiedziłam. Mama i tata zawsze potrzebowali spokoju, nigdy nie byli jacyś tacy na luzie...może czasami. To zawsze z dziadkiem jeździłam tu i ówdzie. Pokazywał mi różne miejsca o których wiedzieliśmy tylko my.
Po jego śmierci nie mogłam się pozbierać. Byłam w kompletnej rozsypce.
Dlaczego tu jest tyle zła? tyle cierpienia? czasem zastanawiam się jak jest po drugiej stronie...
Czy rzeczywiście jest tam spokój? zero smutku i łez? wszyscy są dla siebie mili?
Na te pytania na razie nie dostanę odpowiedzi
Odwróciłam się i spotkałam spojrzenie Michaela. Patrzył na mnie tym samym przenikliwym spojrzeniem. Wiedziałam co będzie za chwile, nie chciałam o tym rozmawiać. Jestem osobą która raczej nie mówi o swoich problemach wszystkim do okoła.
-Co się stało, słońce?- zapytał czule, siadając na łóżku
-Eh...nic takiego- powiedziałam dziwnym tonem który nie był do mnie podobny
-Przecież widzę. Źle się czujesz? może trzeba lekarza?- jak zwykle troskliwy Michael
-Nie fizycznie, ale psychicznie tak...czuję się źle- odpowiedziałam smętnie
-Mi też nie jest łatwo...wyobrażam sobie co czujesz, naprawdę gdybym mógł zrobiłbym wszystko aby to zdarzenie nie nastąpiło- powiedział Mike i pogłaskał mnie po policzku
-Tego się nie da wyobrazić!- krzyknęłam- A wiesz jak ja się tak naprawdę czuję?
-Proszę...nie krzycz- powiedział spokojnie
-Czuję się obrzydliwie, masakrycznie, czuję do siebie całej wstręt...tak naprawdę nikt nie wie jak to jest ! Jak ja sie czuje...tylko ten kto został tak samo obrzydliwie skrzywdzony jak ja!- krzyknęłam i wybiegłam na korytarz
-Alex, co sie stało?- pytała Julie kiedy zakładałam buty
-Odczepcie się wszyscy ode mnie!- krzyknęłam na nią
-Uspokój się, piłaś coś czy sie naćpałaś?- zapytała prosto z mostu łapiąc mnie za ramiona
-Nic nie piłam idiotko!- wyrwałam się
-Stój Alex!- krzyknął tym razem Michael schodzący szybkim krokiem ze schodów
-Wiecie co?! Walcie sie!- powiedziałam i wybiegłam z domu na ulice
-Wróć!!- krzyknął Mike biegnąc za mną
-Zostaw mnie!- biegłam ile sił w nogach, aż do momentu kiedy oślepiło mnie jakieś światło
-Alex!!- ktoś krzyknął
czwartek, 12 grudnia 2013
XVII
Hej !
Co tam u was? Doszłam ostatnio do wniosku, że mam dziwne sny :D
Jeżeli moglibyście to proszę was abyście polubili tą stronkę: https://www.facebook.com/pages/Michael-Jackson-strona-nieoficjalna/659051654155799
Moja przyjaciółka dopiero założyła. A teraz , zapraszam do czytania.
###################################################################################
###################################################################################
Obudził nas krzyk Julie.
Zerwałam się z łóżka jak poparzona a za mną Mike.
-Boże, coś ci sie dzieje?- zapytałam zaspana
-Ja umieram...umieram, słyszycie?! moja głowa...boże..za jakie grzechy?!- narzekała blondi a Michael zaczął się śmiać
-Trzeba było tyle nie pić...pijaczko- śmiał się
-Czy ty wiesz co wczoraj wyrabiałaś?- powiedziałam ze śmiechem. Miałam niesamowity humor.
-eee...dostałaś z liścia?- powiedziała niepewnie, a Mike po raz kolejny wybuchł śmiechem
-Niee, ale dzwonienie do swojej matki i pytanie się czy ma dzieci...to już masakra...- powiedziałam
-A no i jeszcze jak wyciągnęła gołąbki z zamrażalki i krzyczała: Leć ptaszku! Leć!- myślałam że już nie wytrzymam.
-I wy nie uciekliście do domu? dziwie się, że ze mną wytrzymujecie- powiedziała- są kuźwa jakieś proszki? bo mi głowe rozjebie
-Mogłabyś wytrzymać chociaż godzinkę bez przeklinania?- zapytał Mike
-Hmmm...nie- wyszczerzyła się- On zawsze taki grzeczny?- szepnęła
-Słysze to- powiedział mój chłopak
-Masz problem, seksiaku- stwierdziła i usiadła na krześle
-Ejej...przystopuj- zwróciłam jej uwagę
-Czy ty przypadkiem do końca wytrzeźwiałaś?- zapytał Mike i przyłożył jej rękę do czoła
Dopiero to zauważyłam...miał jakąś jasną plamę na prawej ręce. Musiałam z nim porozmawiać....
-Michael...mam do ciebie sprawę- powiedziałam i pociągnęłam go w stronę salonu
-O co chodzi?- zapytał zaniepokojony
-Co to jest?- zapytałam wskazując na prawą dłoń
Spuścił wzrok...czyli dobrze myślałam.
-Ja wiem co to jest...jesteś chory?- zapytałam troskliwie
-Noo...tak- spojrzał w końcu na mnie
-Czemu mi nie powiedziałeś?- popatrzyłam na niego z wyrzutem
-Alex...wiesz jak ja będę wyglądał? będę kropny...będzie jeszcze gorzej niż teraz...- mówił smutnym głosem a ja nie mogłam uwierzyć w to co słysze
-Mike...czy ty siebie słyszysz? jesteś najprzystojniejszy, najsłodszym i najmilszym facetem jakie stąpa po tej ziemi- powiedziałam- mam wymieniać dalej? i żadna choroba tego nie zmieni
-Nie...wiem że chcesz mi tylko poprawić humor, ale ja sam wiem jaka jest prawda- powiedział
-O nie mój drogi ! Tak nie będzie! W tej chwili popatrz na mnie- powiedziałam stanowczo
Nadal jego wzrok był skierowany na podłogę...
-No spójrz- podniosłam jego głowę. W jego oczach widać było kryjące się łzy- Tylko spróbuj mi zaprzeczyć! kocham cię i uważam że jesteś cholernie przystojny więc, jak to blondi mówi ''ogar'' i głowa do góry- pocałowałam go
Co tam u was? Doszłam ostatnio do wniosku, że mam dziwne sny :D
Jeżeli moglibyście to proszę was abyście polubili tą stronkę: https://www.facebook.com/pages/Michael-Jackson-strona-nieoficjalna/659051654155799
Moja przyjaciółka dopiero założyła. A teraz , zapraszam do czytania.
###################################################################################
###################################################################################
Obudził nas krzyk Julie.
Zerwałam się z łóżka jak poparzona a za mną Mike.
-Boże, coś ci sie dzieje?- zapytałam zaspana
-Ja umieram...umieram, słyszycie?! moja głowa...boże..za jakie grzechy?!- narzekała blondi a Michael zaczął się śmiać
-Trzeba było tyle nie pić...pijaczko- śmiał się
-Czy ty wiesz co wczoraj wyrabiałaś?- powiedziałam ze śmiechem. Miałam niesamowity humor.
-eee...dostałaś z liścia?- powiedziała niepewnie, a Mike po raz kolejny wybuchł śmiechem
-Niee, ale dzwonienie do swojej matki i pytanie się czy ma dzieci...to już masakra...- powiedziałam
-A no i jeszcze jak wyciągnęła gołąbki z zamrażalki i krzyczała: Leć ptaszku! Leć!- myślałam że już nie wytrzymam.
-I wy nie uciekliście do domu? dziwie się, że ze mną wytrzymujecie- powiedziała- są kuźwa jakieś proszki? bo mi głowe rozjebie
-Mogłabyś wytrzymać chociaż godzinkę bez przeklinania?- zapytał Mike
-Hmmm...nie- wyszczerzyła się- On zawsze taki grzeczny?- szepnęła
-Słysze to- powiedział mój chłopak
-Masz problem, seksiaku- stwierdziła i usiadła na krześle
-Ejej...przystopuj- zwróciłam jej uwagę
-Czy ty przypadkiem do końca wytrzeźwiałaś?- zapytał Mike i przyłożył jej rękę do czoła
Dopiero to zauważyłam...miał jakąś jasną plamę na prawej ręce. Musiałam z nim porozmawiać....
-Michael...mam do ciebie sprawę- powiedziałam i pociągnęłam go w stronę salonu
-O co chodzi?- zapytał zaniepokojony
-Co to jest?- zapytałam wskazując na prawą dłoń
Spuścił wzrok...czyli dobrze myślałam.
-Ja wiem co to jest...jesteś chory?- zapytałam troskliwie
-Noo...tak- spojrzał w końcu na mnie
-Czemu mi nie powiedziałeś?- popatrzyłam na niego z wyrzutem
-Alex...wiesz jak ja będę wyglądał? będę kropny...będzie jeszcze gorzej niż teraz...- mówił smutnym głosem a ja nie mogłam uwierzyć w to co słysze
-Mike...czy ty siebie słyszysz? jesteś najprzystojniejszy, najsłodszym i najmilszym facetem jakie stąpa po tej ziemi- powiedziałam- mam wymieniać dalej? i żadna choroba tego nie zmieni
-Nie...wiem że chcesz mi tylko poprawić humor, ale ja sam wiem jaka jest prawda- powiedział
-O nie mój drogi ! Tak nie będzie! W tej chwili popatrz na mnie- powiedziałam stanowczo
Nadal jego wzrok był skierowany na podłogę...
-No spójrz- podniosłam jego głowę. W jego oczach widać było kryjące się łzy- Tylko spróbuj mi zaprzeczyć! kocham cię i uważam że jesteś cholernie przystojny więc, jak to blondi mówi ''ogar'' i głowa do góry- pocałowałam go
poniedziałek, 9 grudnia 2013
Rozdział XVI
Hej !
Jakoś mnie wena naszła i napisałam od razu 2 rozdziały. :) Myślę, że się spodoba, nie wiem dlaczego ale zawsze na historii najwięcej mi przychodzi do głowy xd
Nie przynudzam, zapraszam do czytania.
###################################################################################
###################################################################################
Obudziło mnie głośnie śpiewanie..a raczej wycie. Mike słodko spał i od czasu do czasu pomlaskiwał. nie chciało mi się już spać więc zeszłam na dół.
Już na schodach dało się usłyszeć lecącą z radia piosenkę Presleya i ''cudowny'' głos Julie.
Wspaniała kompozycja- pomyślałam z ironią
-Juuuuhuuuuu- zawyła
-Boże najświętszy, na piosenkarkę to ty się nie nadajesz- stwierdziłam i usiadłam przy stole
-Masz coś do mojego boskiego talentu?- zatrzepotała rzęsami.
-Nie no co ty. Ale całą dzielnice chyba obudziłaś- powiedziałam
-Jak się czujesz?- zmieniła temat
Nie chciałam o tym za bardzo mówić, krótko mówiąc trochę się tego wstydziłam.
-Co sądzisz o małej imprezie?- chyba wyczuła mój niesmak do opowiadania o tej sprawie.
-Nie, dzięki. Nie czuję się na siłach- odpowiedziałam i oparłam brode na ręce
-Ej no ale kuźwa nie możesz tylko leżakować- powiedziała z politowaniem- leżing, leżing i leżing. Za niedługo to może jeszcze przykleisz się do fotela
-Nie przesadzaj- powiedziałam tępo wpatrując się w ściane
Julie była taka strasznie pozytywnie nastawiona do życia, humor jej ciągle dopisywał
-Eh, jak chcesz. Będziesz żałować- powiedziała- a gdzie twój pan boski tyłek?- poruszyła śmiesznie brwiami
-Śpi, jest pewnie wykończony po tym całym zdarzeniu
-Spoko, jakby co to możecie tu zostać, bo jak już mówiłam idę dziś do klubu- powiedziała- ale...macie mi nie demolować sypialni jak was zostawię samych- spaliłam buraka
-Eh, wiesz..jeżeli będzie taka potrzeba to nie martw się..twój pokój będzie pierwszy- powiedziałam i zachichotałam
-Ale wiesz...jak coś to ja zaklepuje role ciotki chrzestnej- powiedziała uradowana
-Na razie ci to nie grozi- powiedziałam
Usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach. Odwróciłyśmy głowy, Mike stał w drzwiach
-Co komu nie grozi?- zapytał rozbawiony
-Nie nic, tak sobie gadamy- powiedziała za mnie blondi
Cały późniejszy dzień przesiedziałam przed TV...nawet nie patrzyłam co leci tylko oglądałam.
Zbliżała się godzina 18...Julie idzie w końcu na tą impreze czy nie?
-Ej ! Blondi idziesz do tego klubu?- krzyknęłam
-No właśnie zaraz się wybieram- wyjrzała za ściany
-To się lepiej pośpiesz, a w ogóle o której wrócisz?- zapytałam
-A chuj wi- powiedziała
-Eghem- odchrząknął Mike. Taa..on to święty jest, przeklinania nie lubi.
-Oj ty to już cicho bądź, panie całe życie grzeczny- powiedziała Julie- ja idę, nara ludzie- trzasnęła drzwiami
-Nie zazdroszczę facetowi który weźmie z nią ślub- powiedział Michael. Spojrzałam na niego
-A skąd masz pewność, że w ogóle kiedyś wyjdzie za mąż?- zapytałam podejrzliwie
-No w tym też racja- stwierdził i pocałował mnie w policzek
-Już się domyślam co będzie się dziać kiedy wróci- zachichotałam
-Ona plus alkohol? to odpowiedni skład- śmialiśmy się
*4 godziny później
-Joooooooooooł osły- w drzwiach stanęła pijana blondi
-No i masz- westchnął Mike
-Gadaj..ile wypiłaś?- zapytałam przez śmiech patrząc jak Julie niezdarnie próbuje dojść do kanapy
-całą butelke..?- to było raczej pytanie
-Na pewno?- uśmiechnęłam się do Michaela
-No może jedną i połowe drugiej?- no i nawet nie pamięta ile wypiła...
-Boziu..wiedziałem że tak będzie...- powiedział Mike
-A ty sie przymnij! przyjebała bym ci ale wiesz...wole cie nie narażać na dostanie moim obcasem- powiedziała groźnie- a teraz nie gapcie sie tak, tylko pomóżcie umierającemu człowiekowi którego okropnie mdli i chyba zaraz zwymiotuje na twoje buty Mich...- I BUM! O cholerka! nieźle sie wypiło...nawet mój ojciec tyle nie pije ani nie pił, ale spoko.
-NIE!!!- wydarł się Michael
-Przepraszam?- powiedziała niepewnie
-1..2..3..4..5..spokojnie..6...wyczyści się je...7...8...zaraz...co jest po 8?- zapytał śmiesznie Mike
-ee..10?- powiedziała blondi
-Mike?! serio?! serio?!- prawie krzyknęłam
-Jezu, kobieto nie krzycz tak bo masz głos jak dzwon- powiedziała Julie zatykając uszy
-O niee, ja cie jutro nie będe niańyć i podawać herbatkę. Czabyło tyle nie pić- ostatnie zdanie prawie krzyknęłam jej do ucha
-Co za ludzie...- szepnęła dziewczyna pod nosem
-eghem...my to słyszymy- powiedział rozbawiony Mike
Jakoś mnie wena naszła i napisałam od razu 2 rozdziały. :) Myślę, że się spodoba, nie wiem dlaczego ale zawsze na historii najwięcej mi przychodzi do głowy xd
Nie przynudzam, zapraszam do czytania.
###################################################################################
###################################################################################
Obudziło mnie głośnie śpiewanie..a raczej wycie. Mike słodko spał i od czasu do czasu pomlaskiwał. nie chciało mi się już spać więc zeszłam na dół.
Już na schodach dało się usłyszeć lecącą z radia piosenkę Presleya i ''cudowny'' głos Julie.
Wspaniała kompozycja- pomyślałam z ironią
-Juuuuhuuuuu- zawyła
-Boże najświętszy, na piosenkarkę to ty się nie nadajesz- stwierdziłam i usiadłam przy stole
-Masz coś do mojego boskiego talentu?- zatrzepotała rzęsami.
-Nie no co ty. Ale całą dzielnice chyba obudziłaś- powiedziałam
-Jak się czujesz?- zmieniła temat
Nie chciałam o tym za bardzo mówić, krótko mówiąc trochę się tego wstydziłam.
-Co sądzisz o małej imprezie?- chyba wyczuła mój niesmak do opowiadania o tej sprawie.
-Nie, dzięki. Nie czuję się na siłach- odpowiedziałam i oparłam brode na ręce
-Ej no ale kuźwa nie możesz tylko leżakować- powiedziała z politowaniem- leżing, leżing i leżing. Za niedługo to może jeszcze przykleisz się do fotela
-Nie przesadzaj- powiedziałam tępo wpatrując się w ściane
Julie była taka strasznie pozytywnie nastawiona do życia, humor jej ciągle dopisywał
-Eh, jak chcesz. Będziesz żałować- powiedziała- a gdzie twój pan boski tyłek?- poruszyła śmiesznie brwiami
-Śpi, jest pewnie wykończony po tym całym zdarzeniu
-Spoko, jakby co to możecie tu zostać, bo jak już mówiłam idę dziś do klubu- powiedziała- ale...macie mi nie demolować sypialni jak was zostawię samych- spaliłam buraka
-Eh, wiesz..jeżeli będzie taka potrzeba to nie martw się..twój pokój będzie pierwszy- powiedziałam i zachichotałam
-Ale wiesz...jak coś to ja zaklepuje role ciotki chrzestnej- powiedziała uradowana
-Na razie ci to nie grozi- powiedziałam
Usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach. Odwróciłyśmy głowy, Mike stał w drzwiach
-Co komu nie grozi?- zapytał rozbawiony
-Nie nic, tak sobie gadamy- powiedziała za mnie blondi
Cały późniejszy dzień przesiedziałam przed TV...nawet nie patrzyłam co leci tylko oglądałam.
Zbliżała się godzina 18...Julie idzie w końcu na tą impreze czy nie?
-Ej ! Blondi idziesz do tego klubu?- krzyknęłam
-No właśnie zaraz się wybieram- wyjrzała za ściany
-To się lepiej pośpiesz, a w ogóle o której wrócisz?- zapytałam
-A chuj wi- powiedziała
-Eghem- odchrząknął Mike. Taa..on to święty jest, przeklinania nie lubi.
-Oj ty to już cicho bądź, panie całe życie grzeczny- powiedziała Julie- ja idę, nara ludzie- trzasnęła drzwiami
-Nie zazdroszczę facetowi który weźmie z nią ślub- powiedział Michael. Spojrzałam na niego
-A skąd masz pewność, że w ogóle kiedyś wyjdzie za mąż?- zapytałam podejrzliwie
-No w tym też racja- stwierdził i pocałował mnie w policzek
-Już się domyślam co będzie się dziać kiedy wróci- zachichotałam
-Ona plus alkohol? to odpowiedni skład- śmialiśmy się
*4 godziny później
-Joooooooooooł osły- w drzwiach stanęła pijana blondi
-No i masz- westchnął Mike
-Gadaj..ile wypiłaś?- zapytałam przez śmiech patrząc jak Julie niezdarnie próbuje dojść do kanapy
-całą butelke..?- to było raczej pytanie
-Na pewno?- uśmiechnęłam się do Michaela
-No może jedną i połowe drugiej?- no i nawet nie pamięta ile wypiła...
-Boziu..wiedziałem że tak będzie...- powiedział Mike
-A ty sie przymnij! przyjebała bym ci ale wiesz...wole cie nie narażać na dostanie moim obcasem- powiedziała groźnie- a teraz nie gapcie sie tak, tylko pomóżcie umierającemu człowiekowi którego okropnie mdli i chyba zaraz zwymiotuje na twoje buty Mich...- I BUM! O cholerka! nieźle sie wypiło...nawet mój ojciec tyle nie pije ani nie pił, ale spoko.
-NIE!!!- wydarł się Michael
-Przepraszam?- powiedziała niepewnie
-1..2..3..4..5..spokojnie..6...wyczyści się je...7...8...zaraz...co jest po 8?- zapytał śmiesznie Mike
-ee..10?- powiedziała blondi
-Mike?! serio?! serio?!- prawie krzyknęłam
-Jezu, kobieto nie krzycz tak bo masz głos jak dzwon- powiedziała Julie zatykając uszy
-O niee, ja cie jutro nie będe niańyć i podawać herbatkę. Czabyło tyle nie pić- ostatnie zdanie prawie krzyknęłam jej do ucha
-Co za ludzie...- szepnęła dziewczyna pod nosem
-eghem...my to słyszymy- powiedział rozbawiony Mike
niedziela, 8 grudnia 2013
Rozdział XV
Heej !
Jak minęły mikołajki? Pochwalić się co kto dostał ;)
Zapraszam do czytania.
################################################################################
################################################################################
-Wow, wyglądasz jak Michael Jackson- powiedziała Julie, właśnie tak miała na imię nasza ''wybawczyni''- nie wierze, muszę to sprawdzić- blondynka stanęła za Michaelem i zaczęła oglądać jego tyłek !
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu widząc zawstydzonego Michaela i Julie która w tym momencie klepnęła go w cztery litery.
-Ło..jaki realistyczny, czyli dziewczyny miały rację.- powiedziała blondi i zaczęłyśmy się śmiać a biedny Mike nie wiedział co robić.
-Ale to mi sie nie śni?- zapytała śmiesznie przymykając jedno oko
Nie- odpowiedziałam krótko. Zdziwiło mnie to, że mój chłopak prawie w ogóle nic nie mówił, no wiem że jest nieśmiały ale no wiecie wypadałoby coś powiedzieć.
-Nie no, ja takich cudów kuźwa nigdy na swe piękne paczadła nigdy nie widziałam- wyznała Julie
-Powiecie w końcu co was sprowadza do mojej pięknej krainy?- zapytała jak jakaś wróżka
Zaczęłam opowiadać co nie było takie łatwe dla mnie...kiedy miałam już mówić co było dalej, Mike złapał mnie za rękę dodając otuchy. Dobrze wiedział jak będę to przeżywała nie na samym początku ale później.
-I co dalej?- zapytała zaciekawiona blondynka
-No i później....- powiedziałam i nagle coś we mnie pękło...łzy powoli pojawiały się w moich oczach, Julie nie wiedziała o co chodzi...nie chciałam o tym mówić ale było za późno...musiałam.
-On...on...on mnie zgwałcił- nagle wybuchłam płaczem.
Mike mnie mocno przytulił, wreszcie czułam się bezpieczna...bałam się, że za niedługo pojawią się pierwsze oznaki mojej depresji. Zawsze tak miałam i mam, że po jakimś zdarzeniu które mnie dotknęło mam załamanie nerwowe...tylko Michael o tym wiedział i tak było dobrze.
-Oh..Alex, przepraszam że o to zapytałam...nie wiedziałam- powiedziała skruszona
-Nic się nie stało, ale moglibyśmy tutaj przenocować? trochę boję się o Alex- Mike spojrzał na mnie
-Jasne, zostańcie ile chcecie. Przynajmniej nie będę chodzić z pokoju do pokoju- powiedziała i zaprowadziła nas do pobliskiego pomieszczenia, dom był duży.
Jak ona się nie boi tak sama siedzieć?
-Jeśli byście czegoś potrzebowali...czujcie się jak u siebie w domu, kuchnia jest na dole, w prawo- oznajmiła- dobranoc
-Alex? jak się czujesz?- zapytał troskliwie Mike
-Koszmarnie- odpowiedziałam i stanęłam przy oknie
-Może chodźmy już spać, domyślam się że nie uśniesz tak szybko... ale będę cały czas przy tobie- powiedział czule i pocałował mnie w policzek
Wiecie co było dziwne? że pozwoliłam się w ogóle dotknąć...jeżeli to byłby ktoś inny niż Mike, to nie wiem czy bym nawet się odzywała...Od Michaela biło jakieś dziwne ciepło...był taki troskliwy i wyrozumiały...czasami zastanawiam się co on takiego we mnie widzi....zwykła szara dziewczyna z podwórka. A jednak zawsze mówił że jestem wyjątkowa.
Długo nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok...a kiedy moje oczy próbowały odpływać do krainy snów, pojawiały mi się rysy człowieka...człowieka który niewyobrażalnie obrzydliwie mnie wykorzystał.
Jak minęły mikołajki? Pochwalić się co kto dostał ;)
Zapraszam do czytania.
################################################################################
################################################################################
-Wow, wyglądasz jak Michael Jackson- powiedziała Julie, właśnie tak miała na imię nasza ''wybawczyni''- nie wierze, muszę to sprawdzić- blondynka stanęła za Michaelem i zaczęła oglądać jego tyłek !
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu widząc zawstydzonego Michaela i Julie która w tym momencie klepnęła go w cztery litery.
-Ło..jaki realistyczny, czyli dziewczyny miały rację.- powiedziała blondi i zaczęłyśmy się śmiać a biedny Mike nie wiedział co robić.
-Ale to mi sie nie śni?- zapytała śmiesznie przymykając jedno oko
Nie- odpowiedziałam krótko. Zdziwiło mnie to, że mój chłopak prawie w ogóle nic nie mówił, no wiem że jest nieśmiały ale no wiecie wypadałoby coś powiedzieć.
-Nie no, ja takich cudów kuźwa nigdy na swe piękne paczadła nigdy nie widziałam- wyznała Julie
-Powiecie w końcu co was sprowadza do mojej pięknej krainy?- zapytała jak jakaś wróżka
Zaczęłam opowiadać co nie było takie łatwe dla mnie...kiedy miałam już mówić co było dalej, Mike złapał mnie za rękę dodając otuchy. Dobrze wiedział jak będę to przeżywała nie na samym początku ale później.
-I co dalej?- zapytała zaciekawiona blondynka
-No i później....- powiedziałam i nagle coś we mnie pękło...łzy powoli pojawiały się w moich oczach, Julie nie wiedziała o co chodzi...nie chciałam o tym mówić ale było za późno...musiałam.
-On...on...on mnie zgwałcił- nagle wybuchłam płaczem.
Mike mnie mocno przytulił, wreszcie czułam się bezpieczna...bałam się, że za niedługo pojawią się pierwsze oznaki mojej depresji. Zawsze tak miałam i mam, że po jakimś zdarzeniu które mnie dotknęło mam załamanie nerwowe...tylko Michael o tym wiedział i tak było dobrze.
-Oh..Alex, przepraszam że o to zapytałam...nie wiedziałam- powiedziała skruszona
-Nic się nie stało, ale moglibyśmy tutaj przenocować? trochę boję się o Alex- Mike spojrzał na mnie
-Jasne, zostańcie ile chcecie. Przynajmniej nie będę chodzić z pokoju do pokoju- powiedziała i zaprowadziła nas do pobliskiego pomieszczenia, dom był duży.
Jak ona się nie boi tak sama siedzieć?
-Jeśli byście czegoś potrzebowali...czujcie się jak u siebie w domu, kuchnia jest na dole, w prawo- oznajmiła- dobranoc
-Alex? jak się czujesz?- zapytał troskliwie Mike
-Koszmarnie- odpowiedziałam i stanęłam przy oknie
-Może chodźmy już spać, domyślam się że nie uśniesz tak szybko... ale będę cały czas przy tobie- powiedział czule i pocałował mnie w policzek
Wiecie co było dziwne? że pozwoliłam się w ogóle dotknąć...jeżeli to byłby ktoś inny niż Mike, to nie wiem czy bym nawet się odzywała...Od Michaela biło jakieś dziwne ciepło...był taki troskliwy i wyrozumiały...czasami zastanawiam się co on takiego we mnie widzi....zwykła szara dziewczyna z podwórka. A jednak zawsze mówił że jestem wyjątkowa.
Długo nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok...a kiedy moje oczy próbowały odpływać do krainy snów, pojawiały mi się rysy człowieka...człowieka który niewyobrażalnie obrzydliwie mnie wykorzystał.
środa, 4 grudnia 2013
Rozdział XIV
Hej !
Co tam u was? Ja od wczoraj oczywiście meega zaciesz ♥ Nie będę się wam chwalić.
Co do notki to może być troche nudna...ale nie wiem jak tam wy sądzicie. ;)
Zapraszam
###################################################################################
###################################################################################
Czułam do siebie wstręt i niesamowite obrzydzenie.
I co ja teraz zrobię?! Co się ze mną stanie? Co z Michaelem?! Nawet nie wiem czy on jeszcze żyje...
Czy to musi się tak skończyć? Dobra, za dużo tych pytań.
Siedzie właśnie w jakimś ciemnym pomieszczeniu, strasznie się boję...ale najbardziej tego że już nigdy nie zobaczę Michaela.
Może wydać się wam to dziwne, ale akurat w tym momencie chciałam zobaczyć tylko jego, mojego ukochanego.
Czuje się jak jakaś dziwka! Chcę umrzeć...wszystko mnie boli.
Do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze ale nie widziałam kto ponieważ okropny ból głowy zamazywał mi wszystko powoli.
-Właź tu i nie marudź gówniarzu!- rykną osobnik stojący przy żelaznych drzwiach. Czyli jednak Mike żyje?! Co za ulga.
-Kiedy nas wypuścicie?- zapytał dobrze mi znany głos. On chyba nie myśli że mu odpowie?
-To już nie moja sprawa. Spieprzymy stąd ale nie wiem jak wy...a nie! Wiem ! umrzecie- powiedział i zaciął ręce Michaela kajdankami, które były przyczepione do ściany.
Tajemniczy gość wyszedł...zapanowała długa cisza która trwała dla mnie bardzo długo.
Po chwili usłyszałam cichy szloch...czyżby Michael płakał?
-Tak bardzo cię przepraszam- powiedział załamującym się głosem
-Kochanie, to nie twoja wina- powiedziałam
Żałowałam że nie mogłam go teraz przytulić, czułam jak napływają mi do oczu łzy.
-A właśnie że moja!- krzyknął nagle- powinienem był cię chronić, wiedziałem że coś się wydarzy, wiedziałem! Jestem facetem i to jest mój obowiązek, chronić cię...jestem zwychłym tchórzem.
-Nie prawda, Mickey. To nie jest niczyja wina...oni są niebezpieczni. Nie obwiniaj się, kocham cię i nie chcę żebyś miał jakieś niepotrzebne wyrzuty sumienia- powiedziałam pewnie
-Jak się czujesz? pewnie koszmarnie. Kotku, tak bardzo przepraszam- powiedział i spojrzał na mnie.
No i co z tego, że było ciemno? jego wzrok można wyczuć na kilometr.
Zrobiło mi się go szkoda. Po chwili wpadłam na pomysł... we włosach miałam wsuwkę która służyła mi zawsze do zamykania drzwi do których nie miałam kluczy.
Ponieważ jedną rękę miałam wolną, wyjęłam ją z kosmyku mojej grzywki i zaczęłam rozpinać kajdanki zaciskające ręce Michaela.
-Alex, co ty robisz?- odparł zaskoczony
-Ratuje nas- powiedziałam i wystarczyło jeszcze rozpiąć tylko mnie.
Gdy posuwałam się do tego czynu ktoś z całej pety otworzył drzwi i wszedł szybko.
-Co ty się dzieje?!- ryknął i przytrzymał mnie za gardło...myślałam ze za chwile mnie udusi czy coś ale na szczęście Mike wystarczająco szybko zareagował i uderzył go z kolana w brzuch.
Nie miałam siły biec ale jak najszybciej pędziłam za Michaelem trzymając jego lewą dłoń.
Kiedy powoli opadałam z sił, Mike to zauważył i ostrożnie wziął mnie na ręce niesamowicie szybko przy tym biec. Kolejny raz mnie zaskoczył. Najgorsze było to że nie wiedzieliśmy gdzie się schować. Co chwile odwracałam głowę czy nas czasem nie gonią.
Powoli z zza drugiej ulicy wyłaniały się domy. Hmm...a gdyby tak...
-Mike postaw mnie! I chodź szybko!- powiedziałam i pociągnęłam go za rękę
-Co ty robisz? mogą nas złapać- szepnął do mnie Michael
Ale ja go nie słuchałam podeszłam do jednego z domów...jeszcze świeciło się światło.
Uporczywie pukałam w drzwi aż w końcu otworzyły się na oścież a w nich stanęła młoda blondynka...mogła być mniej więcej w moim wieku.
-O cholera! Ja to chyba powinnam iść już spać skoro widzę Jacksona, kurwa zaraz mi tu jeszcze moonwalk'a zrobi. A może Elvis mi się pojawi-zaczęła nawijać-co wy tu szukacie?
-Chcieliśmy się schować- powiedziałam w skrócie ciągle odwracając się do tyłu
-Nie no jasne, wpadać.- zaprosiła nas do środka
Co tam u was? Ja od wczoraj oczywiście meega zaciesz ♥ Nie będę się wam chwalić.
Co do notki to może być troche nudna...ale nie wiem jak tam wy sądzicie. ;)
Zapraszam
###################################################################################
###################################################################################
Czułam do siebie wstręt i niesamowite obrzydzenie.
I co ja teraz zrobię?! Co się ze mną stanie? Co z Michaelem?! Nawet nie wiem czy on jeszcze żyje...
Czy to musi się tak skończyć? Dobra, za dużo tych pytań.
Siedzie właśnie w jakimś ciemnym pomieszczeniu, strasznie się boję...ale najbardziej tego że już nigdy nie zobaczę Michaela.
Może wydać się wam to dziwne, ale akurat w tym momencie chciałam zobaczyć tylko jego, mojego ukochanego.
Czuje się jak jakaś dziwka! Chcę umrzeć...wszystko mnie boli.
Do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze ale nie widziałam kto ponieważ okropny ból głowy zamazywał mi wszystko powoli.
-Właź tu i nie marudź gówniarzu!- rykną osobnik stojący przy żelaznych drzwiach. Czyli jednak Mike żyje?! Co za ulga.
-Kiedy nas wypuścicie?- zapytał dobrze mi znany głos. On chyba nie myśli że mu odpowie?
-To już nie moja sprawa. Spieprzymy stąd ale nie wiem jak wy...a nie! Wiem ! umrzecie- powiedział i zaciął ręce Michaela kajdankami, które były przyczepione do ściany.
Tajemniczy gość wyszedł...zapanowała długa cisza która trwała dla mnie bardzo długo.
Po chwili usłyszałam cichy szloch...czyżby Michael płakał?
-Tak bardzo cię przepraszam- powiedział załamującym się głosem
-Kochanie, to nie twoja wina- powiedziałam
Żałowałam że nie mogłam go teraz przytulić, czułam jak napływają mi do oczu łzy.
-A właśnie że moja!- krzyknął nagle- powinienem był cię chronić, wiedziałem że coś się wydarzy, wiedziałem! Jestem facetem i to jest mój obowiązek, chronić cię...jestem zwychłym tchórzem.
-Nie prawda, Mickey. To nie jest niczyja wina...oni są niebezpieczni. Nie obwiniaj się, kocham cię i nie chcę żebyś miał jakieś niepotrzebne wyrzuty sumienia- powiedziałam pewnie
-Jak się czujesz? pewnie koszmarnie. Kotku, tak bardzo przepraszam- powiedział i spojrzał na mnie.
No i co z tego, że było ciemno? jego wzrok można wyczuć na kilometr.
Zrobiło mi się go szkoda. Po chwili wpadłam na pomysł... we włosach miałam wsuwkę która służyła mi zawsze do zamykania drzwi do których nie miałam kluczy.
Ponieważ jedną rękę miałam wolną, wyjęłam ją z kosmyku mojej grzywki i zaczęłam rozpinać kajdanki zaciskające ręce Michaela.
-Alex, co ty robisz?- odparł zaskoczony
-Ratuje nas- powiedziałam i wystarczyło jeszcze rozpiąć tylko mnie.
Gdy posuwałam się do tego czynu ktoś z całej pety otworzył drzwi i wszedł szybko.
-Co ty się dzieje?!- ryknął i przytrzymał mnie za gardło...myślałam ze za chwile mnie udusi czy coś ale na szczęście Mike wystarczająco szybko zareagował i uderzył go z kolana w brzuch.
Nie miałam siły biec ale jak najszybciej pędziłam za Michaelem trzymając jego lewą dłoń.
Kiedy powoli opadałam z sił, Mike to zauważył i ostrożnie wziął mnie na ręce niesamowicie szybko przy tym biec. Kolejny raz mnie zaskoczył. Najgorsze było to że nie wiedzieliśmy gdzie się schować. Co chwile odwracałam głowę czy nas czasem nie gonią.
Powoli z zza drugiej ulicy wyłaniały się domy. Hmm...a gdyby tak...
-Mike postaw mnie! I chodź szybko!- powiedziałam i pociągnęłam go za rękę
-Co ty robisz? mogą nas złapać- szepnął do mnie Michael
Ale ja go nie słuchałam podeszłam do jednego z domów...jeszcze świeciło się światło.
Uporczywie pukałam w drzwi aż w końcu otworzyły się na oścież a w nich stanęła młoda blondynka...mogła być mniej więcej w moim wieku.
-O cholera! Ja to chyba powinnam iść już spać skoro widzę Jacksona, kurwa zaraz mi tu jeszcze moonwalk'a zrobi. A może Elvis mi się pojawi-zaczęła nawijać-co wy tu szukacie?
-Chcieliśmy się schować- powiedziałam w skrócie ciągle odwracając się do tyłu
-Nie no jasne, wpadać.- zaprosiła nas do środka
Subskrybuj:
Posty (Atom)