piątek, 18 października 2013

Rozdział IV

Witam !
Notka miała być wczoraj ale jak wiecie jest rok szkolny i nauka i wgl. Ale jakoś leci. Dzięki za komentarze na prawdę są bardzo miłe i motywują do dalszego pisania. <3
################################################################################
################################################################################
 Obudziłam się. Na zegarki była 12. Czyli, że spałam całą noc. Coś strasznie przygniatało mi nogi, spojrzałam w tamtą stronę a tam zgadnijcie co! Michael śpi sobie w najlepsze na moich nogach.
Śmiać mi się chciało ale postanowiłam, że nie będę go budzić. Biedaczek siedzi ze mną całą noc.
A wiecie co mnie zdziwiło? to, że siedzi tu z zupełnie mu obcą osobą. No może i coś tam gadaliśmy, ale znamy się chyba tylko...19 godzin? coś koło tego.
Nie mogłam wytrzymać. Wybuchłam śmiechem kiedy zaczął gadać przez sen o babci która go z wałkiem do ciasta goniła!Śmiałam się w najlepsze. Michael wstał jak poparzony aż spadł z krzesła. Jeszcze bardziej chciało mi się śmiać.
-Co ty robisz?- zapytał ledwo żywy przecierając oczy jak małe dziecko
-Co, ty robisz. Spałeś mi na nogach- roześmiałam się a on zaczerwienił się
-Oj przepraszam, przysnęło mi się- powiedział
-Nie musiałeś przecież siedzieć- powiedziałam
-Ale chciałem-powiedział -Nie dzwonisz do rodziców?- zmienił temat
-Nie, mam 25 lat. Nie chce im zawracać głowy. Chociaż wiem, że powinni wiedzieć- spojrzałam na niego.
-Musisz im powiedzieć. To twoi rodzice, zawsze będą się o ciebie martwić. Poza tym nie wróciłaś na noc.- powiedział
-No ok. Zadzwonie ale później.- powiedziałam. Nie chciałam dzwonić do rodziców. Mama z pewnością by zemdlała albo coś, zawsze się o mnie bardzo martwiła.
-Nie później tylko teraz. Później mnie nie będzie bo będę musiał jechać już do domu. A wiem, że jak będziesz sama nie zadzwonisz- powiedział
-Eh, rozgryzłeś mnie- westchnęłam, a on zachichotał- fajnie się śmiejesz- powiedziałam a on jeszcze bardziej zaczął się śmiać
-hahah, dziękuje- nie mógł się opanować. Sama nie wiem co jest śmiesznego w tym, że powiedziałam, że się fajnie śmieje.
-Z czego się śmiejesz?- zapytałam
-Z ciebie- powiedział
-Ej!- krzyknęłam i chciałam walnąć go poduszką ale on ją szybko złapał i mi się nie udało. Przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy, czułam się nie zręcznie i oprzytomniałam. Zarumienił się.
-Masz śliczne oczy- powiedział i jeszcze bardziej poczerwieniał
-Dziękuje, ale czemu się tak rumienisz?- zaśmiałam się
-A nie wiem, muszę się tego oduczyć- powiedział i spuścił wzrok
-Nie pozwalam, słodko wyglądasz z tymi rumieńcami.- powiedziałam i tym razem uderzyłam go poduszką.
-Lepiej nie zaczynaj, masz do czynienia z mistrzem łaskotek- powiedział. Uniosłam brwi
-Nie boje się ciebie, a poza tym nie mam łaskotek tak że wiesz- zaśmiałam się głośno
-A zresztą jesteś cała poobijana, jak wyzdrowiejesz mogę ci zagwarantować, że wymęczę cię-powiedział- wkońcu nie na darmo nazywam się mistrzem łaskotek.- odparł dumny
-Tsaa..- no i zadzwonił mój telefon. Oho! zaraz zacznie się kazanie.
-Halo?- zapytałam cicho
-Matko i córko! gdzież ty się podziewasz? my tu z tatą od zmysłów odchodizmy- powiedziała zdenerwowana mama
-jestem w szpitalu, ktoś mnie napadł. Ale wszystko jest okej.- powiedziałam
-Czemu  nie zadzwoniłaś?! przyjechalibyśmy od razu- odparła mama
-A nie mówiłem?!- wyszeptał do mnie Michael a ja sie zaśmiałam
-Z czego się śmiejesz?- zapytała zdziwiona mama
-A bo siedzi tu taki jeden i wiesz- powiedziałam
-Uu, córeczko czemu nic nie mówiłaś?- powiedziała- ładny jest?
-Mamo! to nic poważnego- powiedziałam. Chociaż kto wie...ładny jest i to bardzo. Podoba mi się...
Boże! o czym jak myśle. Wróćmy do rzeczywistości.
-A już myślałam, że za niedługo będę babcią- powiedziała i westchęła
-Boże.- walnęłam się ręką w czoło. A najgorsze jest to, że on to wszystko słyszał. Pomyśli, że jakaś odiotka kurcze.
-No cóż, nie będę ci przeszkadzać- powiedziała- a może raczej wam?- zaśmiała się i rozłączyła
Odłożyłam telefon na szafkę i spojrzałam na Michaela. Zastanawiał się nad czymś. Nad czym? tego nie wiem. Panowała cisza którą ja przerwałam:
-Wiesz może kiedy będe mogła stąd wyjść?- zapytałam
-Tak wiem, możesz wyjść jutro jeśli będziesz na siebie uważać, jesteś jeszcze osłabiona i poobijana.- powiedział
-Nareszcie stąd wyjde! ja chce jutro, ja chce jutro!- darłam się jak głupia a on zaczął się śmiać.
- Nie krzycz tak, bo pacjenci zaraz się zlecą i będą nam prawić kazania jak się zachowuje w szpitalu- powiedział
-Kiedy ja tak nie mogę doczekać się jutra- powiedziałam i walnęłam się na poduszkę.
-Alex,ja już muszę iść. Na szafce masz mój numer, jakbyś coś chciała to dzwoń- powiedział i pocałował w policzek
-Jasne, idź. - powiedziałam
-Do zobaczenia- powiedział i wyszedł
No i zostałam sama w tych czterech białych ścianach. Super! Leżałam tak i patrzyłam w sufit.
Nudziło mi się niemiłosiernie. W końcu zdecydowałam się coś namalować. Tylko teraz takie trudne pytanie: co? Może namaluję Michaela i dam mu ten rysunek w prezencie? No dobra, zaczynamy.
Zajęło mi to około półgodziny, a potem po prostu zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk telefonu. Nieznany numer? Kto normalny dzwoni o 1 w nocy?!
Odebrałam, ale zanim cokolwiek powiedziałam doszedł mnie głos który mówił:
-Lepiej się strzeż. Nigdy nie wiesz co cię może spotkać- i tylko tyle. Potem dźwięk zerwanego połączenia.

1 komentarz:

  1. Hej trafiłam na twojego bloga i jest super!!!!
    Teraz będe zaglądać częściej obiecuje;-):-D:-D:-D:-D:-D:-D
    Czekam na nową notke mam nadzieje że to szybko nastąpi:-D:-D;-);-);-);-)

    OdpowiedzUsuń