Witam !
Kolejny rozdział ;) zakładając tego bloga nie miałam pojęcia, że to takie wspaniałe uczucie jak ktoś czyta to co napisałeś. Dziękuje za to, że to czytacie. No ale już koniec przynudzania. Macie notkę ;)
################################################################################
################################################################################
Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Było ciemno, jak w horrorze.
Przyznaje...trochę się tak czułam...jakbym grała w jakimś strasznym filmie. Usłyszałam kroki, więc udawałam że jeszcze się nie przebudziłam.
- Śpij, śpij...jeszcze nie wiesz co cię czeka- wyszeptał koleś w drzwiach i wyszedł.
Przestraszyłam się. Bo co? wy byście sie nie bali? Idziesz sobie spokojnie do domu a tu nagle ktoś cie napada i zamyka nie wiem gdzie. Przyłożyłam rękę do ust. Krew! jak ja nie znosze krwi.
W ciemnym pokoju zauważyłam okno. Małe okno ale zawsze coś.
- Może uda mi się- powiedziałam do siebie i próbowałam się wydostać. Na marne.
Wszystko mnie bolało. Boże. Po długich męczarniach wydostałam się i poczułam zimny wiatr na mojej twarzy.
Nie miałam siły iść. Ręce, nogi, głowa...wszystko cholernie bolało.
Złapałam się za brzuch i upadłam na chodniku. Robiło mi się nie dobrze. Poczułam smak krwi w ustach. Przeturlałam się na ławkę w pobliżu i siadłam. Nagle zobaczyłam ciemność. Brzuch zaczął boleć jeszcze bardziej.
-AAAA!- krzyknęłam i złapałam się za brzuch
Ale chwila co to?! w oddali zobaczyłam biegnącą w moją stronę jakąś...hm..nwm.
Czy to już zjawa? czy już odchodzę?
- Co ci jest?- zapytał głos, który dobrze znałam. To Michael!- boże, ty krwawisz- zaczął panikować
- Boli, co ty tu robisz?- zapytałam i złapałam się tym razem za głowę która pulsowała od bólu.
- Co ty tu robisz?! kto ci to zrobił? Alex nie odpływaj, słuchaj mnie- powiedział zatroskanym głosem
- Ktoś....na...padł- powiedziała i zemdlała
- Alex, słyszysz mnie? Alex!- prawie krzyknął
Otworzyłam na chwile oczy, nic nie widziałam tylko poczułam jak ktoś mnie podnosi.
- Alex mówię do ciebie! nie! nie zasypiaj- powiedział
Nie mówiłam nic, nie miałam siły. Usłyszałam tylko jak dzwoni, chyba po karetke.
I tyle...
Odpłynęłam.
Przebudziłam się dopiero w szpitalu, przypięta do jakichś urządzeń. Przekręciłam głowę w lewą stronę i co zobaczyłam? słodko śpiącego Michaela trzymającego mnie za rękę. Co on tu robi?
Aaa, już pamiętam. Znalazł mnie w parku. Nie wiem co by było gdyby mnie nie znalazł. Pewnie leżałabym nie żyjąca na chodniku. Poczułam, że się poruszył. Otworzył oczy i gdy tylko mnie zobaczył od razu przytulił. Nie powiem, że mi się nie podobało.
Wręcz przeciwnie. Ale czułam się dziwnie i on chyba to zauważył.
-Przepraszam- wyszeptał cały czerwony
-Nic się nie stało- odpowiedziałam
-Odpowiesz mi w końcu co ci się stało?- zapytał. Już otwierałam usta żeby coś powiedzieć ale do sali wbiegł lekarz z dwoma pielęgniarkami.
-Czemu nie zawiadomił pan lekarza, że pacjentka się obudziła?- zwrócił się do Michaela
-obudziła się dosłownie przez minutą- powiedział
-Ah niech będzie. Na razie jest wszystko dobrze, ale musi pani zostać jeszcze na obserwacji.- powiedział pan...Johnson?....chyba tak.
-A z kąd to krwawienie?- zapytałam
-Tego to już nie wiemy- i wyszedł. Poprostu wyszedł. Jak to nie wiedzą?! to co to za szpital do jasnej cholery.
-Kto ci to zrobił?- zapytał Mike. Widać było, że się martwił a przecież nie musiał tu ze mną siedzieć.
Ale to bardzo miło z jego strony.
-No poprostu szłam do domu po tym spotkaniu w parku i tam...tam stali jacyś mężczyźni...i oni zaczęli się do mnie dobierać, próbowałam się wyrwać ale...- było mi coraz ciężko mówić i zbierało mi się na płacz.
-Czy...czy...czy oni...no wiesz..- zapytał nieśmiało
-Nie...uciekłam...ale kiedy się obudziłam jakiś facet gadał że nie wiem co mnie czeka- powiedziałam
-Jak dobrze, że uciekłaś. Ale jak się wydostałaś? w ogóle gdzie ty byłaś?- zapytał
-A skąd mam wiedzieć. Wyszłam przez małe okno. Całe szczęście, że jestem chuda- zażartowałam, uśmiechnął się. A musicie wiedzieć, że miał boski uśmiech.
-A tak w ogóle to dziękuje ci, nie wiem czy bym jeszcze żyła gdybyś mnie nie znalazł- powiedziałam i pocałowałam go w policzek a on się zarumienił. Wyglądał tak słodko.
-Nie ma za co.A na pewno się już dobrze czujesz? nie boli cie nic?- zapytał
-Nie, nic mi już nie jest.- powiedziałam- wow, ale to super uczucie jak ktoś się o ciebie martwi.- uśmiechnęłam się.
-Heh, no.- zachichotał.
-Przepraszam cię, ale jestem strasznie śpiąca. A sama się dziwie, przecież co dopiero wstałam- zachichotałam
-Jasne, śpi. Ja tu posiedzę- powiedział
-Ale jeśli nie chcesz nie musisz przy mnie siedzieć. A w ogóle co będziesz robił tu sam?-zapytałam
-Patrzył na ciebie- odpowiedział. Ale chyba zdał sobie sprawę z tego co powiedział i zarumienił się.
-Taa, bardzo ciekawe zajęcie- powiedziałam.
Zamknęłam oczy i udałam się do krainy snów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz