Witam!
Notka miała być dziś, ale nie wyrobię się i jej jednak nie będzie. Przepraszam was. Jeśli znajdę czas to ją napiszę. ;*
Do zobaczenia!
wtorek, 29 października 2013
środa, 23 października 2013
Rozdział VI
Witam !
I o to macie nową notke. Ale tego co się teraz wydarzy...nikt chyba się nie spodziewał. Wiem, krótka ale czasu mało. Musiałam malować rysunek na plastyke ;//
Dobra, koniec już Czytajcie, czytajcie. :D
################################################################################
################################################################################
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy...i....BUM! magia prysła kiedy do pokoju wparował mój ''były'' chłopak. Oho...i już wiedziałam co zaraz będzie.
-A ty co?! znalazłaś już sobie kochasia?!- krzyknął. Zaraz! gdzie w ogóle wszyscy są...mama , tata? przecież od tak by go nie wpuścili.
-Hej! Hej! nie krzycz na nią!- powiedział dość głośno Mike
-Bo co mi zrobisz?!- powiedział i dobrze mu się przyjrzał.- O kurwa..- wyrwało mu się
- Ja wale! To też nasz gwiazdorek Jackson!- krzyknął
-A może tak grzeczniej?- zapytał Michael. Ja stałam z boku i wolałam się nie wtrącać. A jeżeli on zrobi coś Michaelowi? O boże...
-Grzeczniej, tak?!masz grzeczniej!- krzyknął i uderzył go pięścią w brzuch. Mike aż się skulił.
-Co ty robisz?!!- krzyknęłam do Mark'a. Tak właśnie miał na imię ten dupek.
-Jak śmiesz mnie zdradzać z tym popaprańcem?!- uderzył mnie w twarz. Syknęłam z bólu.
-Alex!..nie......-krzyknął ledwo Mike i podniósł się.
-Michael! nie wstawaj! Mike!- krzyknęłam ale na marne. Przewrócił się przez uderzenie w głowę.
Zaczęłam płakać. Mark złapał mnie za nadgarstki i ciągną za sobą.
Krzyczałam i wyrywałam się ale to nic nie dawało. W końcu wpadłam na pomysł.
Kiedy mnie tak ciągną z tyłu, z całej siły uderzyłam go nogą w plecy. Padł na ziemie.
Szybko poleciałam do Michaela, zemdlał. Z prędkością światła zadzwoniłam po karetkę i oczywiście na policje.
Ciągle bałam się, że Mark się obudzi i coś mi zrobi. Już za dużo ktoś ucierpiał...tak mam na myśli Michaela.
-Jezu, Mike obudź się!- szlochałam. Po chwili do pokoju wparowało 3 lekarzy. Wzięli Michaela na nosze i zabrali do karetki.
-Panie doktorze, czy mogę z nim jechać?- zapytałam z nadzieją
-Jeżeli jest pani kimś z rodziny to tak- powiedział
-Emm...jestem...jestem jego dziewczyną- skłamałam. Ale chyba musiałam z nim jechać, nie? on pomógł mi a ja pomogę mu.
No i znów. Mam dziwne deja vu. (czytaj: derza vi) I jeszcze raz szpital. Dopiero ci z niego wyszłam..ehh.
Michaela zabrali na jakieś badania a ja siedziałam na korytarzu. Strasznie sie martwiłam. Boże...ciekawe co by sie stało gdyby Mark nie wlazł do pokoju...może rzeczywiście by mnie pocałował? Niee, na pewno nie. Ja zwykła dziewczyna i on, megagwiazda? na pewno nie o to chodziło. W ogóle czemu nikogo nie było w domu?! Wysłałam mamie smsa, że jestem w szpitalu z Michaelem i żeby się nie martwiła.
I tak siedziałam, aż oczy zaczęły mi się kleić. NIE! nie moge teraz zasnąć! tam na sali leży mój przyjaciel...do tego poszkodowany przeze mnie. Chyba jeszcze z 20 minut tak siedziałam, kiedy z sali wyszedł lekarz.....
I o to macie nową notke. Ale tego co się teraz wydarzy...nikt chyba się nie spodziewał. Wiem, krótka ale czasu mało. Musiałam malować rysunek na plastyke ;//
Dobra, koniec już Czytajcie, czytajcie. :D
################################################################################
################################################################################
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy...i....BUM! magia prysła kiedy do pokoju wparował mój ''były'' chłopak. Oho...i już wiedziałam co zaraz będzie.
-A ty co?! znalazłaś już sobie kochasia?!- krzyknął. Zaraz! gdzie w ogóle wszyscy są...mama , tata? przecież od tak by go nie wpuścili.
-Hej! Hej! nie krzycz na nią!- powiedział dość głośno Mike
-Bo co mi zrobisz?!- powiedział i dobrze mu się przyjrzał.- O kurwa..- wyrwało mu się
- Ja wale! To też nasz gwiazdorek Jackson!- krzyknął
-A może tak grzeczniej?- zapytał Michael. Ja stałam z boku i wolałam się nie wtrącać. A jeżeli on zrobi coś Michaelowi? O boże...
-Grzeczniej, tak?!masz grzeczniej!- krzyknął i uderzył go pięścią w brzuch. Mike aż się skulił.
-Co ty robisz?!!- krzyknęłam do Mark'a. Tak właśnie miał na imię ten dupek.
-Jak śmiesz mnie zdradzać z tym popaprańcem?!- uderzył mnie w twarz. Syknęłam z bólu.
-Alex!..nie......-krzyknął ledwo Mike i podniósł się.
-Michael! nie wstawaj! Mike!- krzyknęłam ale na marne. Przewrócił się przez uderzenie w głowę.
Zaczęłam płakać. Mark złapał mnie za nadgarstki i ciągną za sobą.
Krzyczałam i wyrywałam się ale to nic nie dawało. W końcu wpadłam na pomysł.
Kiedy mnie tak ciągną z tyłu, z całej siły uderzyłam go nogą w plecy. Padł na ziemie.
Szybko poleciałam do Michaela, zemdlał. Z prędkością światła zadzwoniłam po karetkę i oczywiście na policje.
Ciągle bałam się, że Mark się obudzi i coś mi zrobi. Już za dużo ktoś ucierpiał...tak mam na myśli Michaela.
-Jezu, Mike obudź się!- szlochałam. Po chwili do pokoju wparowało 3 lekarzy. Wzięli Michaela na nosze i zabrali do karetki.
-Panie doktorze, czy mogę z nim jechać?- zapytałam z nadzieją
-Jeżeli jest pani kimś z rodziny to tak- powiedział
-Emm...jestem...jestem jego dziewczyną- skłamałam. Ale chyba musiałam z nim jechać, nie? on pomógł mi a ja pomogę mu.
No i znów. Mam dziwne deja vu. (czytaj: derza vi) I jeszcze raz szpital. Dopiero ci z niego wyszłam..ehh.
Michaela zabrali na jakieś badania a ja siedziałam na korytarzu. Strasznie sie martwiłam. Boże...ciekawe co by sie stało gdyby Mark nie wlazł do pokoju...może rzeczywiście by mnie pocałował? Niee, na pewno nie. Ja zwykła dziewczyna i on, megagwiazda? na pewno nie o to chodziło. W ogóle czemu nikogo nie było w domu?! Wysłałam mamie smsa, że jestem w szpitalu z Michaelem i żeby się nie martwiła.
I tak siedziałam, aż oczy zaczęły mi się kleić. NIE! nie moge teraz zasnąć! tam na sali leży mój przyjaciel...do tego poszkodowany przeze mnie. Chyba jeszcze z 20 minut tak siedziałam, kiedy z sali wyszedł lekarz.....
poniedziałek, 21 października 2013
Rozdział V
No i nowa notka. Cieszę się, że Wam się podoba to opowiadanie. Dzięki za każdy komentarz. ;)
###################################################################################
###################################################################################
Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Powiedzieć Michaelowi? Może lepiej nie. Nie chce go martwić. Poza tym dziś wychodzę ze szpitala i nie chcę psuć sobie humoru. Może to tylko żart. Już nie raz dzwonił ktoś do mnie i robił sobie ze mnie jaja. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Już się przestraszyłam, że to ten sam numer ale ulżyło mi kiedy na wyświetlaczu pojawiło się imię-Michael. Ucieszyłam się jak dziecko, i szybko odebrałam.
-halo?- zapytałam
-Alex? jesteś gotowa? zaraz będziemy pod szpitalem- powiedział delikatny głos Michaela
-Tak, czekam- powiedziałam i rozłączyłam się
Nie minęło 5 minut a do sali wleciał Mike. Cały zdyszany. Chciało mi się śmiać bo wleciał tu jakby coś się stało.
-Jezu! Coś tak wleciał?- zapytałam uśmiechając się
-Wyjrzyj przez okno- powiedział. Podeszłam do okna, a tam istny tabun! chyba z 1000 ludzi koczowało pod szpitalem. Nie wiedziałam o co chodzi. Ale szybko się skapnęłam. No tak...moim przyjacielem jest Michael Jackson. Znaczy.... Tak myśle, że przyjaciel.
-Dowiedzieli się, że tu przyjechałem. Przepraszam cię.- powiedział i usiadł na szpitalnym łóżku ze smutną miną.
-Za co?!- zdziwiłam się
-Pod szpitalem jest targowisko! albo jeszcze gorzej. Będziesz się musiała dobrze zasłaniać jeżeli nie chcesz być jutro w gazecie i TV- powiedział
Już rozumiałam. To go męczyło. A jednak kochał swoich fanów. Ja osobiście mówię nie wytrzymałabym gdybym codziennie słuchała jakichś plotek o sobie do tego zmyślonych.
-Idziemy?- chciałam zmienić temat
-Jasne, tylko...masz jaką chustkę, okulary? cokolwiek aby nie było widać ci twarzy- powiedział
-Coś się znajdzie- i rzuciłam się do małej torby. Całe szczęście, że miałam przy sobie moje kochane okulary przeciwsłoneczne. Ale co dalej?
-Masz i załóż to- dał mi swój kapelusz i nie wiem skąd różową apaszkę w kwiatki.Szybko ubrałam to coś na siebie i wyszliśmy. Boże kochany! ile tu jest ludzi!
Próbowaliśmy przejść ale na marne. Wszyscy wlepiali te swoje gały w nas, wszystko znów mnie bolało, gdyż wszyscy się o mnie obijali chcąc dostać się do Michaela.
Po jakichś 15 minutach siedzieliśmy już w ogromnej limuzynie. Oł jea! to mi się podoba. Duże, miękkie fotele. Po prawej stronie barek z żelkami, cukierkami, colą. Ile on tego tu ma. Rozglądałam się zachwycona, ale po chwili usłyszałam rozbawiony głos Michaela.
-Co..co?- zapytałam
-Przyglądasz się jakbyś nigdy samochodu nie widziała.- powiedział rozbawiony- pytałem gdzie mamy cię zawieźć.
-A, tak.-napisałam adres na kartce
-Bill, mógłbyś nas zawieźć pod ten adres?- zapytał kierowcy
-Już się robi szefuniu- powiedział i zasunął szybę która dzieliła nas od przednich siedzeń.
Przez całą drogę gadaliśmy i śmialiśmy się. Fajnie mi się z nim rozmawiało.Nawet nie zauważyliśmy a byliśmy już na miejscu. Chciałam już wysiadać ale niespodziewanie Michael otworzył mi drzwi. Nie powiem, spodobało mi się.
-Ale ostrzegam. Jak mnie rodzice z tobą zobaczą to chyba tata zawału dostanie, a mama zemdleje- powiedziałam otwierając drzwi. On tylko zachichotał. Weszliśmy.
-Mamo! Tato! już jestem!- wydarłam się na cały dom
Po chwili z salonu wyłonili się moi rodzice.
-Boże córciu! Nic sie nie jest? wszystko dobrze?- rzuciła się na mnie mama i zadawała mnóstwo pytań, nie zauważając Michaela.
-Dzień dobry- powiedział speszony Mike
-Jezusie nazareński!- krzyknęła mama i zemdlała. No i po raz kolejny miałam racje.
-Wiedziałam, że tak będzie. Tato weź mamę do salonu. Ja idę z Michaelem na górę.- powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.
-No więc oto i moje królestwo- odparłam teatralnie otwierając drzwi. Zaśmiał się głośno.
-ładnie tu masz- powiedział
-Dziękuje- powiedziałam
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Nagle Mike wybuch niekontrolowanym śmiechem.
-haha nie spodziewałem się, że twoja mama na serio zemdleje- śmialiśmy się ciągle
-Tata się jakoś tym nie przejął chyba że teraz skacze po salonie- powiedziałam.
Ale kiedy już się ogarnęliśmy zaczęliśmy rozmowę.
-Bardzo ci dziękuję że w ogóle siedziałeś ciągle ze mną w tym szpitalu i zawracałeś sobie mną głowę- powiedziałam a on zrobił minę typu ''chyba żartujesz''
-To była sama przyjemność. Wiesz...bardzo miło mi się z tobą rozmawiało i rozmawia. Naprawdę cię polubiłem- powiedział
-Oh..co za zaszczyt sam Michael Jackson mnie lubi- udałam że mdleje. Ale tego co teraz się wydarzy nie spodziewałam się.Mike mnie złapał. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy...i....
###################################################################################
###################################################################################
Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Powiedzieć Michaelowi? Może lepiej nie. Nie chce go martwić. Poza tym dziś wychodzę ze szpitala i nie chcę psuć sobie humoru. Może to tylko żart. Już nie raz dzwonił ktoś do mnie i robił sobie ze mnie jaja. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Już się przestraszyłam, że to ten sam numer ale ulżyło mi kiedy na wyświetlaczu pojawiło się imię-Michael. Ucieszyłam się jak dziecko, i szybko odebrałam.
-halo?- zapytałam
-Alex? jesteś gotowa? zaraz będziemy pod szpitalem- powiedział delikatny głos Michaela
-Tak, czekam- powiedziałam i rozłączyłam się
Nie minęło 5 minut a do sali wleciał Mike. Cały zdyszany. Chciało mi się śmiać bo wleciał tu jakby coś się stało.
-Jezu! Coś tak wleciał?- zapytałam uśmiechając się
-Wyjrzyj przez okno- powiedział. Podeszłam do okna, a tam istny tabun! chyba z 1000 ludzi koczowało pod szpitalem. Nie wiedziałam o co chodzi. Ale szybko się skapnęłam. No tak...moim przyjacielem jest Michael Jackson. Znaczy.... Tak myśle, że przyjaciel.
-Dowiedzieli się, że tu przyjechałem. Przepraszam cię.- powiedział i usiadł na szpitalnym łóżku ze smutną miną.
-Za co?!- zdziwiłam się
-Pod szpitalem jest targowisko! albo jeszcze gorzej. Będziesz się musiała dobrze zasłaniać jeżeli nie chcesz być jutro w gazecie i TV- powiedział
Już rozumiałam. To go męczyło. A jednak kochał swoich fanów. Ja osobiście mówię nie wytrzymałabym gdybym codziennie słuchała jakichś plotek o sobie do tego zmyślonych.
-Idziemy?- chciałam zmienić temat
-Jasne, tylko...masz jaką chustkę, okulary? cokolwiek aby nie było widać ci twarzy- powiedział
-Coś się znajdzie- i rzuciłam się do małej torby. Całe szczęście, że miałam przy sobie moje kochane okulary przeciwsłoneczne. Ale co dalej?
-Masz i załóż to- dał mi swój kapelusz i nie wiem skąd różową apaszkę w kwiatki.Szybko ubrałam to coś na siebie i wyszliśmy. Boże kochany! ile tu jest ludzi!
Próbowaliśmy przejść ale na marne. Wszyscy wlepiali te swoje gały w nas, wszystko znów mnie bolało, gdyż wszyscy się o mnie obijali chcąc dostać się do Michaela.
Po jakichś 15 minutach siedzieliśmy już w ogromnej limuzynie. Oł jea! to mi się podoba. Duże, miękkie fotele. Po prawej stronie barek z żelkami, cukierkami, colą. Ile on tego tu ma. Rozglądałam się zachwycona, ale po chwili usłyszałam rozbawiony głos Michaela.
-Co..co?- zapytałam
-Przyglądasz się jakbyś nigdy samochodu nie widziała.- powiedział rozbawiony- pytałem gdzie mamy cię zawieźć.
-A, tak.-napisałam adres na kartce
-Bill, mógłbyś nas zawieźć pod ten adres?- zapytał kierowcy
-Już się robi szefuniu- powiedział i zasunął szybę która dzieliła nas od przednich siedzeń.
Przez całą drogę gadaliśmy i śmialiśmy się. Fajnie mi się z nim rozmawiało.Nawet nie zauważyliśmy a byliśmy już na miejscu. Chciałam już wysiadać ale niespodziewanie Michael otworzył mi drzwi. Nie powiem, spodobało mi się.
-Ale ostrzegam. Jak mnie rodzice z tobą zobaczą to chyba tata zawału dostanie, a mama zemdleje- powiedziałam otwierając drzwi. On tylko zachichotał. Weszliśmy.
-Mamo! Tato! już jestem!- wydarłam się na cały dom
Po chwili z salonu wyłonili się moi rodzice.
-Boże córciu! Nic sie nie jest? wszystko dobrze?- rzuciła się na mnie mama i zadawała mnóstwo pytań, nie zauważając Michaela.
-Dzień dobry- powiedział speszony Mike
-Jezusie nazareński!- krzyknęła mama i zemdlała. No i po raz kolejny miałam racje.
-Wiedziałam, że tak będzie. Tato weź mamę do salonu. Ja idę z Michaelem na górę.- powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.
-No więc oto i moje królestwo- odparłam teatralnie otwierając drzwi. Zaśmiał się głośno.
-ładnie tu masz- powiedział
-Dziękuje- powiedziałam
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Nagle Mike wybuch niekontrolowanym śmiechem.
-haha nie spodziewałem się, że twoja mama na serio zemdleje- śmialiśmy się ciągle
-Tata się jakoś tym nie przejął chyba że teraz skacze po salonie- powiedziałam.
Ale kiedy już się ogarnęliśmy zaczęliśmy rozmowę.
-Bardzo ci dziękuję że w ogóle siedziałeś ciągle ze mną w tym szpitalu i zawracałeś sobie mną głowę- powiedziałam a on zrobił minę typu ''chyba żartujesz''
-To była sama przyjemność. Wiesz...bardzo miło mi się z tobą rozmawiało i rozmawia. Naprawdę cię polubiłem- powiedział
-Oh..co za zaszczyt sam Michael Jackson mnie lubi- udałam że mdleje. Ale tego co teraz się wydarzy nie spodziewałam się.Mike mnie złapał. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy...i....
piątek, 18 października 2013
Rozdział IV
Witam !
Notka miała być wczoraj ale jak wiecie jest rok szkolny i nauka i wgl. Ale jakoś leci. Dzięki za komentarze na prawdę są bardzo miłe i motywują do dalszego pisania. <3
################################################################################
################################################################################
Obudziłam się. Na zegarki była 12. Czyli, że spałam całą noc. Coś strasznie przygniatało mi nogi, spojrzałam w tamtą stronę a tam zgadnijcie co! Michael śpi sobie w najlepsze na moich nogach.
Śmiać mi się chciało ale postanowiłam, że nie będę go budzić. Biedaczek siedzi ze mną całą noc.
A wiecie co mnie zdziwiło? to, że siedzi tu z zupełnie mu obcą osobą. No może i coś tam gadaliśmy, ale znamy się chyba tylko...19 godzin? coś koło tego.
Nie mogłam wytrzymać. Wybuchłam śmiechem kiedy zaczął gadać przez sen o babci która go z wałkiem do ciasta goniła!Śmiałam się w najlepsze. Michael wstał jak poparzony aż spadł z krzesła. Jeszcze bardziej chciało mi się śmiać.
-Co ty robisz?- zapytał ledwo żywy przecierając oczy jak małe dziecko
-Co, ty robisz. Spałeś mi na nogach- roześmiałam się a on zaczerwienił się
-Oj przepraszam, przysnęło mi się- powiedział
-Nie musiałeś przecież siedzieć- powiedziałam
-Ale chciałem-powiedział -Nie dzwonisz do rodziców?- zmienił temat
-Nie, mam 25 lat. Nie chce im zawracać głowy. Chociaż wiem, że powinni wiedzieć- spojrzałam na niego.
-Musisz im powiedzieć. To twoi rodzice, zawsze będą się o ciebie martwić. Poza tym nie wróciłaś na noc.- powiedział
-No ok. Zadzwonie ale później.- powiedziałam. Nie chciałam dzwonić do rodziców. Mama z pewnością by zemdlała albo coś, zawsze się o mnie bardzo martwiła.
-Nie później tylko teraz. Później mnie nie będzie bo będę musiał jechać już do domu. A wiem, że jak będziesz sama nie zadzwonisz- powiedział
-Eh, rozgryzłeś mnie- westchnęłam, a on zachichotał- fajnie się śmiejesz- powiedziałam a on jeszcze bardziej zaczął się śmiać
-hahah, dziękuje- nie mógł się opanować. Sama nie wiem co jest śmiesznego w tym, że powiedziałam, że się fajnie śmieje.
-Z czego się śmiejesz?- zapytałam
-Z ciebie- powiedział
-Ej!- krzyknęłam i chciałam walnąć go poduszką ale on ją szybko złapał i mi się nie udało. Przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy, czułam się nie zręcznie i oprzytomniałam. Zarumienił się.
-Masz śliczne oczy- powiedział i jeszcze bardziej poczerwieniał
-Dziękuje, ale czemu się tak rumienisz?- zaśmiałam się
-A nie wiem, muszę się tego oduczyć- powiedział i spuścił wzrok
-Nie pozwalam, słodko wyglądasz z tymi rumieńcami.- powiedziałam i tym razem uderzyłam go poduszką.
-Lepiej nie zaczynaj, masz do czynienia z mistrzem łaskotek- powiedział. Uniosłam brwi
-Nie boje się ciebie, a poza tym nie mam łaskotek tak że wiesz- zaśmiałam się głośno
-A zresztą jesteś cała poobijana, jak wyzdrowiejesz mogę ci zagwarantować, że wymęczę cię-powiedział- wkońcu nie na darmo nazywam się mistrzem łaskotek.- odparł dumny
-Tsaa..- no i zadzwonił mój telefon. Oho! zaraz zacznie się kazanie.
-Halo?- zapytałam cicho
-Matko i córko! gdzież ty się podziewasz? my tu z tatą od zmysłów odchodizmy- powiedziała zdenerwowana mama
-jestem w szpitalu, ktoś mnie napadł. Ale wszystko jest okej.- powiedziałam
-Czemu nie zadzwoniłaś?! przyjechalibyśmy od razu- odparła mama
-A nie mówiłem?!- wyszeptał do mnie Michael a ja sie zaśmiałam
-Z czego się śmiejesz?- zapytała zdziwiona mama
-A bo siedzi tu taki jeden i wiesz- powiedziałam
-Uu, córeczko czemu nic nie mówiłaś?- powiedziała- ładny jest?
-Mamo! to nic poważnego- powiedziałam. Chociaż kto wie...ładny jest i to bardzo. Podoba mi się...
Boże! o czym jak myśle. Wróćmy do rzeczywistości.
-A już myślałam, że za niedługo będę babcią- powiedziała i westchęła
-Boże.- walnęłam się ręką w czoło. A najgorsze jest to, że on to wszystko słyszał. Pomyśli, że jakaś odiotka kurcze.
-No cóż, nie będę ci przeszkadzać- powiedziała- a może raczej wam?- zaśmiała się i rozłączyła
Odłożyłam telefon na szafkę i spojrzałam na Michaela. Zastanawiał się nad czymś. Nad czym? tego nie wiem. Panowała cisza którą ja przerwałam:
-Wiesz może kiedy będe mogła stąd wyjść?- zapytałam
-Tak wiem, możesz wyjść jutro jeśli będziesz na siebie uważać, jesteś jeszcze osłabiona i poobijana.- powiedział
-Nareszcie stąd wyjde! ja chce jutro, ja chce jutro!- darłam się jak głupia a on zaczął się śmiać.
- Nie krzycz tak, bo pacjenci zaraz się zlecą i będą nam prawić kazania jak się zachowuje w szpitalu- powiedział
-Kiedy ja tak nie mogę doczekać się jutra- powiedziałam i walnęłam się na poduszkę.
-Alex,ja już muszę iść. Na szafce masz mój numer, jakbyś coś chciała to dzwoń- powiedział i pocałował w policzek
-Jasne, idź. - powiedziałam
-Do zobaczenia- powiedział i wyszedł
No i zostałam sama w tych czterech białych ścianach. Super! Leżałam tak i patrzyłam w sufit.
Nudziło mi się niemiłosiernie. W końcu zdecydowałam się coś namalować. Tylko teraz takie trudne pytanie: co? Może namaluję Michaela i dam mu ten rysunek w prezencie? No dobra, zaczynamy.
Zajęło mi to około półgodziny, a potem po prostu zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk telefonu. Nieznany numer? Kto normalny dzwoni o 1 w nocy?!
Odebrałam, ale zanim cokolwiek powiedziałam doszedł mnie głos który mówił:
-Lepiej się strzeż. Nigdy nie wiesz co cię może spotkać- i tylko tyle. Potem dźwięk zerwanego połączenia.
Notka miała być wczoraj ale jak wiecie jest rok szkolny i nauka i wgl. Ale jakoś leci. Dzięki za komentarze na prawdę są bardzo miłe i motywują do dalszego pisania. <3
################################################################################
################################################################################
Obudziłam się. Na zegarki była 12. Czyli, że spałam całą noc. Coś strasznie przygniatało mi nogi, spojrzałam w tamtą stronę a tam zgadnijcie co! Michael śpi sobie w najlepsze na moich nogach.
Śmiać mi się chciało ale postanowiłam, że nie będę go budzić. Biedaczek siedzi ze mną całą noc.
A wiecie co mnie zdziwiło? to, że siedzi tu z zupełnie mu obcą osobą. No może i coś tam gadaliśmy, ale znamy się chyba tylko...19 godzin? coś koło tego.
Nie mogłam wytrzymać. Wybuchłam śmiechem kiedy zaczął gadać przez sen o babci która go z wałkiem do ciasta goniła!Śmiałam się w najlepsze. Michael wstał jak poparzony aż spadł z krzesła. Jeszcze bardziej chciało mi się śmiać.
-Co ty robisz?- zapytał ledwo żywy przecierając oczy jak małe dziecko
-Co, ty robisz. Spałeś mi na nogach- roześmiałam się a on zaczerwienił się
-Oj przepraszam, przysnęło mi się- powiedział
-Nie musiałeś przecież siedzieć- powiedziałam
-Ale chciałem-powiedział -Nie dzwonisz do rodziców?- zmienił temat
-Nie, mam 25 lat. Nie chce im zawracać głowy. Chociaż wiem, że powinni wiedzieć- spojrzałam na niego.
-Musisz im powiedzieć. To twoi rodzice, zawsze będą się o ciebie martwić. Poza tym nie wróciłaś na noc.- powiedział
-No ok. Zadzwonie ale później.- powiedziałam. Nie chciałam dzwonić do rodziców. Mama z pewnością by zemdlała albo coś, zawsze się o mnie bardzo martwiła.
-Nie później tylko teraz. Później mnie nie będzie bo będę musiał jechać już do domu. A wiem, że jak będziesz sama nie zadzwonisz- powiedział
-Eh, rozgryzłeś mnie- westchnęłam, a on zachichotał- fajnie się śmiejesz- powiedziałam a on jeszcze bardziej zaczął się śmiać
-hahah, dziękuje- nie mógł się opanować. Sama nie wiem co jest śmiesznego w tym, że powiedziałam, że się fajnie śmieje.
-Z czego się śmiejesz?- zapytałam
-Z ciebie- powiedział
-Ej!- krzyknęłam i chciałam walnąć go poduszką ale on ją szybko złapał i mi się nie udało. Przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy, czułam się nie zręcznie i oprzytomniałam. Zarumienił się.
-Masz śliczne oczy- powiedział i jeszcze bardziej poczerwieniał
-Dziękuje, ale czemu się tak rumienisz?- zaśmiałam się
-A nie wiem, muszę się tego oduczyć- powiedział i spuścił wzrok
-Nie pozwalam, słodko wyglądasz z tymi rumieńcami.- powiedziałam i tym razem uderzyłam go poduszką.
-Lepiej nie zaczynaj, masz do czynienia z mistrzem łaskotek- powiedział. Uniosłam brwi
-Nie boje się ciebie, a poza tym nie mam łaskotek tak że wiesz- zaśmiałam się głośno
-A zresztą jesteś cała poobijana, jak wyzdrowiejesz mogę ci zagwarantować, że wymęczę cię-powiedział- wkońcu nie na darmo nazywam się mistrzem łaskotek.- odparł dumny
-Tsaa..- no i zadzwonił mój telefon. Oho! zaraz zacznie się kazanie.
-Halo?- zapytałam cicho
-Matko i córko! gdzież ty się podziewasz? my tu z tatą od zmysłów odchodizmy- powiedziała zdenerwowana mama
-jestem w szpitalu, ktoś mnie napadł. Ale wszystko jest okej.- powiedziałam
-Czemu nie zadzwoniłaś?! przyjechalibyśmy od razu- odparła mama
-A nie mówiłem?!- wyszeptał do mnie Michael a ja sie zaśmiałam
-Z czego się śmiejesz?- zapytała zdziwiona mama
-A bo siedzi tu taki jeden i wiesz- powiedziałam
-Uu, córeczko czemu nic nie mówiłaś?- powiedziała- ładny jest?
-Mamo! to nic poważnego- powiedziałam. Chociaż kto wie...ładny jest i to bardzo. Podoba mi się...
Boże! o czym jak myśle. Wróćmy do rzeczywistości.
-A już myślałam, że za niedługo będę babcią- powiedziała i westchęła
-Boże.- walnęłam się ręką w czoło. A najgorsze jest to, że on to wszystko słyszał. Pomyśli, że jakaś odiotka kurcze.
-No cóż, nie będę ci przeszkadzać- powiedziała- a może raczej wam?- zaśmiała się i rozłączyła
Odłożyłam telefon na szafkę i spojrzałam na Michaela. Zastanawiał się nad czymś. Nad czym? tego nie wiem. Panowała cisza którą ja przerwałam:
-Wiesz może kiedy będe mogła stąd wyjść?- zapytałam
-Tak wiem, możesz wyjść jutro jeśli będziesz na siebie uważać, jesteś jeszcze osłabiona i poobijana.- powiedział
-Nareszcie stąd wyjde! ja chce jutro, ja chce jutro!- darłam się jak głupia a on zaczął się śmiać.
- Nie krzycz tak, bo pacjenci zaraz się zlecą i będą nam prawić kazania jak się zachowuje w szpitalu- powiedział
-Kiedy ja tak nie mogę doczekać się jutra- powiedziałam i walnęłam się na poduszkę.
-Alex,ja już muszę iść. Na szafce masz mój numer, jakbyś coś chciała to dzwoń- powiedział i pocałował w policzek
-Jasne, idź. - powiedziałam
-Do zobaczenia- powiedział i wyszedł
No i zostałam sama w tych czterech białych ścianach. Super! Leżałam tak i patrzyłam w sufit.
Nudziło mi się niemiłosiernie. W końcu zdecydowałam się coś namalować. Tylko teraz takie trudne pytanie: co? Może namaluję Michaela i dam mu ten rysunek w prezencie? No dobra, zaczynamy.
Zajęło mi to około półgodziny, a potem po prostu zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk telefonu. Nieznany numer? Kto normalny dzwoni o 1 w nocy?!
Odebrałam, ale zanim cokolwiek powiedziałam doszedł mnie głos który mówił:
-Lepiej się strzeż. Nigdy nie wiesz co cię może spotkać- i tylko tyle. Potem dźwięk zerwanego połączenia.
wtorek, 15 października 2013
Zle wiadomosci
Hey. Pisze do was tak po kryjomu z tel. Notki nie bedzie jutro tak jak planowalam. Gdyz poniewaz dostalam kare i zabrano mi laptopa. :C Wiec nwm ile nie bd pisac. Nie bojcie sie nie zostawiam was. Pozdrawiaam.
sobota, 12 października 2013
Rozdział III
Witam !
Kolejny rozdział ;) zakładając tego bloga nie miałam pojęcia, że to takie wspaniałe uczucie jak ktoś czyta to co napisałeś. Dziękuje za to, że to czytacie. No ale już koniec przynudzania. Macie notkę ;)
################################################################################
################################################################################
Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Było ciemno, jak w horrorze.
Przyznaje...trochę się tak czułam...jakbym grała w jakimś strasznym filmie. Usłyszałam kroki, więc udawałam że jeszcze się nie przebudziłam.
- Śpij, śpij...jeszcze nie wiesz co cię czeka- wyszeptał koleś w drzwiach i wyszedł.
Przestraszyłam się. Bo co? wy byście sie nie bali? Idziesz sobie spokojnie do domu a tu nagle ktoś cie napada i zamyka nie wiem gdzie. Przyłożyłam rękę do ust. Krew! jak ja nie znosze krwi.
W ciemnym pokoju zauważyłam okno. Małe okno ale zawsze coś.
- Może uda mi się- powiedziałam do siebie i próbowałam się wydostać. Na marne.
Wszystko mnie bolało. Boże. Po długich męczarniach wydostałam się i poczułam zimny wiatr na mojej twarzy.
Nie miałam siły iść. Ręce, nogi, głowa...wszystko cholernie bolało.
Złapałam się za brzuch i upadłam na chodniku. Robiło mi się nie dobrze. Poczułam smak krwi w ustach. Przeturlałam się na ławkę w pobliżu i siadłam. Nagle zobaczyłam ciemność. Brzuch zaczął boleć jeszcze bardziej.
-AAAA!- krzyknęłam i złapałam się za brzuch
Ale chwila co to?! w oddali zobaczyłam biegnącą w moją stronę jakąś...hm..nwm.
Czy to już zjawa? czy już odchodzę?
- Co ci jest?- zapytał głos, który dobrze znałam. To Michael!- boże, ty krwawisz- zaczął panikować
- Boli, co ty tu robisz?- zapytałam i złapałam się tym razem za głowę która pulsowała od bólu.
- Co ty tu robisz?! kto ci to zrobił? Alex nie odpływaj, słuchaj mnie- powiedział zatroskanym głosem
- Ktoś....na...padł- powiedziała i zemdlała
- Alex, słyszysz mnie? Alex!- prawie krzyknął
Otworzyłam na chwile oczy, nic nie widziałam tylko poczułam jak ktoś mnie podnosi.
- Alex mówię do ciebie! nie! nie zasypiaj- powiedział
Nie mówiłam nic, nie miałam siły. Usłyszałam tylko jak dzwoni, chyba po karetke.
I tyle...
Odpłynęłam.
Przebudziłam się dopiero w szpitalu, przypięta do jakichś urządzeń. Przekręciłam głowę w lewą stronę i co zobaczyłam? słodko śpiącego Michaela trzymającego mnie za rękę. Co on tu robi?
Aaa, już pamiętam. Znalazł mnie w parku. Nie wiem co by było gdyby mnie nie znalazł. Pewnie leżałabym nie żyjąca na chodniku. Poczułam, że się poruszył. Otworzył oczy i gdy tylko mnie zobaczył od razu przytulił. Nie powiem, że mi się nie podobało.
Wręcz przeciwnie. Ale czułam się dziwnie i on chyba to zauważył.
-Przepraszam- wyszeptał cały czerwony
-Nic się nie stało- odpowiedziałam
-Odpowiesz mi w końcu co ci się stało?- zapytał. Już otwierałam usta żeby coś powiedzieć ale do sali wbiegł lekarz z dwoma pielęgniarkami.
-Czemu nie zawiadomił pan lekarza, że pacjentka się obudziła?- zwrócił się do Michaela
-obudziła się dosłownie przez minutą- powiedział
-Ah niech będzie. Na razie jest wszystko dobrze, ale musi pani zostać jeszcze na obserwacji.- powiedział pan...Johnson?....chyba tak.
-A z kąd to krwawienie?- zapytałam
-Tego to już nie wiemy- i wyszedł. Poprostu wyszedł. Jak to nie wiedzą?! to co to za szpital do jasnej cholery.
-Kto ci to zrobił?- zapytał Mike. Widać było, że się martwił a przecież nie musiał tu ze mną siedzieć.
Ale to bardzo miło z jego strony.
-No poprostu szłam do domu po tym spotkaniu w parku i tam...tam stali jacyś mężczyźni...i oni zaczęli się do mnie dobierać, próbowałam się wyrwać ale...- było mi coraz ciężko mówić i zbierało mi się na płacz.
-Czy...czy...czy oni...no wiesz..- zapytał nieśmiało
-Nie...uciekłam...ale kiedy się obudziłam jakiś facet gadał że nie wiem co mnie czeka- powiedziałam
-Jak dobrze, że uciekłaś. Ale jak się wydostałaś? w ogóle gdzie ty byłaś?- zapytał
-A skąd mam wiedzieć. Wyszłam przez małe okno. Całe szczęście, że jestem chuda- zażartowałam, uśmiechnął się. A musicie wiedzieć, że miał boski uśmiech.
-A tak w ogóle to dziękuje ci, nie wiem czy bym jeszcze żyła gdybyś mnie nie znalazł- powiedziałam i pocałowałam go w policzek a on się zarumienił. Wyglądał tak słodko.
-Nie ma za co.A na pewno się już dobrze czujesz? nie boli cie nic?- zapytał
-Nie, nic mi już nie jest.- powiedziałam- wow, ale to super uczucie jak ktoś się o ciebie martwi.- uśmiechnęłam się.
-Heh, no.- zachichotał.
-Przepraszam cię, ale jestem strasznie śpiąca. A sama się dziwie, przecież co dopiero wstałam- zachichotałam
-Jasne, śpi. Ja tu posiedzę- powiedział
-Ale jeśli nie chcesz nie musisz przy mnie siedzieć. A w ogóle co będziesz robił tu sam?-zapytałam
-Patrzył na ciebie- odpowiedział. Ale chyba zdał sobie sprawę z tego co powiedział i zarumienił się.
-Taa, bardzo ciekawe zajęcie- powiedziałam.
Zamknęłam oczy i udałam się do krainy snów...
Kolejny rozdział ;) zakładając tego bloga nie miałam pojęcia, że to takie wspaniałe uczucie jak ktoś czyta to co napisałeś. Dziękuje za to, że to czytacie. No ale już koniec przynudzania. Macie notkę ;)
################################################################################
################################################################################
Obudziłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Było ciemno, jak w horrorze.
Przyznaje...trochę się tak czułam...jakbym grała w jakimś strasznym filmie. Usłyszałam kroki, więc udawałam że jeszcze się nie przebudziłam.
- Śpij, śpij...jeszcze nie wiesz co cię czeka- wyszeptał koleś w drzwiach i wyszedł.
Przestraszyłam się. Bo co? wy byście sie nie bali? Idziesz sobie spokojnie do domu a tu nagle ktoś cie napada i zamyka nie wiem gdzie. Przyłożyłam rękę do ust. Krew! jak ja nie znosze krwi.
W ciemnym pokoju zauważyłam okno. Małe okno ale zawsze coś.
- Może uda mi się- powiedziałam do siebie i próbowałam się wydostać. Na marne.
Wszystko mnie bolało. Boże. Po długich męczarniach wydostałam się i poczułam zimny wiatr na mojej twarzy.
Nie miałam siły iść. Ręce, nogi, głowa...wszystko cholernie bolało.
Złapałam się za brzuch i upadłam na chodniku. Robiło mi się nie dobrze. Poczułam smak krwi w ustach. Przeturlałam się na ławkę w pobliżu i siadłam. Nagle zobaczyłam ciemność. Brzuch zaczął boleć jeszcze bardziej.
-AAAA!- krzyknęłam i złapałam się za brzuch
Ale chwila co to?! w oddali zobaczyłam biegnącą w moją stronę jakąś...hm..nwm.
Czy to już zjawa? czy już odchodzę?
- Co ci jest?- zapytał głos, który dobrze znałam. To Michael!- boże, ty krwawisz- zaczął panikować
- Boli, co ty tu robisz?- zapytałam i złapałam się tym razem za głowę która pulsowała od bólu.
- Co ty tu robisz?! kto ci to zrobił? Alex nie odpływaj, słuchaj mnie- powiedział zatroskanym głosem
- Ktoś....na...padł- powiedziała i zemdlała
- Alex, słyszysz mnie? Alex!- prawie krzyknął
Otworzyłam na chwile oczy, nic nie widziałam tylko poczułam jak ktoś mnie podnosi.
- Alex mówię do ciebie! nie! nie zasypiaj- powiedział
Nie mówiłam nic, nie miałam siły. Usłyszałam tylko jak dzwoni, chyba po karetke.
I tyle...
Odpłynęłam.
Przebudziłam się dopiero w szpitalu, przypięta do jakichś urządzeń. Przekręciłam głowę w lewą stronę i co zobaczyłam? słodko śpiącego Michaela trzymającego mnie za rękę. Co on tu robi?
Aaa, już pamiętam. Znalazł mnie w parku. Nie wiem co by było gdyby mnie nie znalazł. Pewnie leżałabym nie żyjąca na chodniku. Poczułam, że się poruszył. Otworzył oczy i gdy tylko mnie zobaczył od razu przytulił. Nie powiem, że mi się nie podobało.
Wręcz przeciwnie. Ale czułam się dziwnie i on chyba to zauważył.
-Przepraszam- wyszeptał cały czerwony
-Nic się nie stało- odpowiedziałam
-Odpowiesz mi w końcu co ci się stało?- zapytał. Już otwierałam usta żeby coś powiedzieć ale do sali wbiegł lekarz z dwoma pielęgniarkami.
-Czemu nie zawiadomił pan lekarza, że pacjentka się obudziła?- zwrócił się do Michaela
-obudziła się dosłownie przez minutą- powiedział
-Ah niech będzie. Na razie jest wszystko dobrze, ale musi pani zostać jeszcze na obserwacji.- powiedział pan...Johnson?....chyba tak.
-A z kąd to krwawienie?- zapytałam
-Tego to już nie wiemy- i wyszedł. Poprostu wyszedł. Jak to nie wiedzą?! to co to za szpital do jasnej cholery.
-Kto ci to zrobił?- zapytał Mike. Widać było, że się martwił a przecież nie musiał tu ze mną siedzieć.
Ale to bardzo miło z jego strony.
-No poprostu szłam do domu po tym spotkaniu w parku i tam...tam stali jacyś mężczyźni...i oni zaczęli się do mnie dobierać, próbowałam się wyrwać ale...- było mi coraz ciężko mówić i zbierało mi się na płacz.
-Czy...czy...czy oni...no wiesz..- zapytał nieśmiało
-Nie...uciekłam...ale kiedy się obudziłam jakiś facet gadał że nie wiem co mnie czeka- powiedziałam
-Jak dobrze, że uciekłaś. Ale jak się wydostałaś? w ogóle gdzie ty byłaś?- zapytał
-A skąd mam wiedzieć. Wyszłam przez małe okno. Całe szczęście, że jestem chuda- zażartowałam, uśmiechnął się. A musicie wiedzieć, że miał boski uśmiech.
-A tak w ogóle to dziękuje ci, nie wiem czy bym jeszcze żyła gdybyś mnie nie znalazł- powiedziałam i pocałowałam go w policzek a on się zarumienił. Wyglądał tak słodko.
-Nie ma za co.A na pewno się już dobrze czujesz? nie boli cie nic?- zapytał
-Nie, nic mi już nie jest.- powiedziałam- wow, ale to super uczucie jak ktoś się o ciebie martwi.- uśmiechnęłam się.
-Heh, no.- zachichotał.
-Przepraszam cię, ale jestem strasznie śpiąca. A sama się dziwie, przecież co dopiero wstałam- zachichotałam
-Jasne, śpi. Ja tu posiedzę- powiedział
-Ale jeśli nie chcesz nie musisz przy mnie siedzieć. A w ogóle co będziesz robił tu sam?-zapytałam
-Patrzył na ciebie- odpowiedział. Ale chyba zdał sobie sprawę z tego co powiedział i zarumienił się.
-Taa, bardzo ciekawe zajęcie- powiedziałam.
Zamknęłam oczy i udałam się do krainy snów...
wtorek, 8 października 2013
Rozdział II
Witajcie !
Na początek to chciałam powiedzieć, że założyłam specjalnego e-maila dla bloga: OlaaBLOG-MJJ@wp.pl. Chciałam też jeszcze raz serdecznie podziękować za komentarz, nawet nie wiesz jak się cieszę że komuś podoba się to co napisałam. Notka miała być jutro, ale już tak mnie korciło żeby napisać więc...oto i ona. Zapraszam do czytania ;)
#################################################################################
#################################################################################
Alex czuła się wspaniale w jego towarzystwie. Razem rozmawiali, żartowali, śmiali się. Nawet zapomniała i tym co wydarzyło się miesiąc temu i przez kogo nie wychodziła tyle czasu z domu.
Nagle zadzwonił telefon Alex. Oboje przystanęli.
- Halo?- zapytała
- Córciu gdzie ty sie podziewasz. Mam nadzieje, że nie szlajasz się z tym chłoptasiem?- zapytała
- mamo! no dziękuje ci bardzo , że mi przypomniałaś- w oczach zebrały mi się łzy nawet
nie wiem dlaczego. Przecież on okazał się tylko idiotą który szuka sobie panienki na kilka nocy.
- Oh przepraszam, zapomniałam- powiedziała z przejęciem osoba w słuchawce
-Będę później- powiedziałam i rozłączyłam się
Usiadłam na ławce i poczułam jak po policzkach toczą się łzy.
''Nie becz idiotko'' mówiłam w myślach. ''Przecież przed tobą stoi on''! karciła w myślach.
- Czy coś się stało? ty płaczesz?- powiedział siadając ze mną na ławce
- Nie, no coś ty. Oczy mi łzawią- powiedziałam i próbowałam wytrzeć łzy
- Jasne, a ja jestem Elvis Presley- powiedział ironicznie
- No bo...a nie wiem czy chcesz tego słuchać. Prędzej tu zaśniesz i co będzie?- powiedziałam
- Oh...nie mów już nic. Opowiadaj- powiedział
Opowiedziała mu wszystko. Ze szczegółami. Sama sie zdziwiła, że umie tak opowiadać. Na polskim zawsze banie z opowiadań dostawała a teraz co? poloniste trzeciego stopnia by przebiła.
- hm...nie wiem co powiedzieć- spojżałam na niego. Wydawał się miły. I do tego te piękne
czekoladowe oczy. MMM....Nie! stop! Alex uspokój się to tylko facet....Ale uroczy i bardzo przystojny facet.
- Nie mósisz nic mówić. Wystarczy, że wysłuchałeś. A tak w ogóle to... dziękuje- spojżałam mu w oczy
- Za co?- zdziwił się
- za to że od jakiegoś miesiąca dzięki tobie uśmiechnęłam się...ale tak szczerze- powiedziałam
- oh...nie ma za co. Wiesz...moja siostra zawsze mi mówiła że zawsze umiem jej poprawić humor. Może na tobie też to działa- powiedział- no i uśmiechnij sie- dźgnął mnie palcem w brzuch
- Ja już będę szła. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze zobaczymy- powiedziałąm i uśmiechnęłam się
- Oczywiście. Odprowadzę cię...- powiedział
- Wiesz...chciałabym pobyć troszkę sama..- powiedziałam- nie to że cie nie lubie czy coś..tylko cche być poprostu sama.
- nie no jasne. Tylko uważaj- powiedział
- Do zobaczenia- powiedzieliśmy razem, a potem roześmialiśmy się.
-Pa- powiedziałam i poszłam przed siebie.
Szłam tak z 10 minut ze spuszczoną głową nawet nie zauważyłam jak wpadłam na jakichś kolesi. Przestraszyłam się ponieważ kiedyś byłam świadkiem takiego incydentu.
- no proszę. kogo my tu mamy? ty stary pacz jaka dziunia- powiedział jeden i złapał mnie za ręke
- Zostaw mnie- wyrywałam się
- Zamknij jape laluniu. lepiej dla ciebie- powiedział i uderzył mnie w twarz. Krzyknęłam.
-Proszę. zostawcie mnie- krzyczałam
- Mark chodź tu. Przypierdziel jej bo zaraz sie tu policja zleci- powiedział do drugiego
-Nie!- krzyknęłam
A pochwili poczułam przeszywający ból w okolicach głowy. Więcej nie pamiętam. Zemndlałam.
Na początek to chciałam powiedzieć, że założyłam specjalnego e-maila dla bloga: OlaaBLOG-MJJ@wp.pl. Chciałam też jeszcze raz serdecznie podziękować za komentarz, nawet nie wiesz jak się cieszę że komuś podoba się to co napisałam. Notka miała być jutro, ale już tak mnie korciło żeby napisać więc...oto i ona. Zapraszam do czytania ;)
#################################################################################
#################################################################################
Alex czuła się wspaniale w jego towarzystwie. Razem rozmawiali, żartowali, śmiali się. Nawet zapomniała i tym co wydarzyło się miesiąc temu i przez kogo nie wychodziła tyle czasu z domu.
Nagle zadzwonił telefon Alex. Oboje przystanęli.
- Halo?- zapytała
- Córciu gdzie ty sie podziewasz. Mam nadzieje, że nie szlajasz się z tym chłoptasiem?- zapytała
- mamo! no dziękuje ci bardzo , że mi przypomniałaś- w oczach zebrały mi się łzy nawet
nie wiem dlaczego. Przecież on okazał się tylko idiotą który szuka sobie panienki na kilka nocy.
- Oh przepraszam, zapomniałam- powiedziała z przejęciem osoba w słuchawce
-Będę później- powiedziałam i rozłączyłam się
Usiadłam na ławce i poczułam jak po policzkach toczą się łzy.
''Nie becz idiotko'' mówiłam w myślach. ''Przecież przed tobą stoi on''! karciła w myślach.
- Czy coś się stało? ty płaczesz?- powiedział siadając ze mną na ławce
- Nie, no coś ty. Oczy mi łzawią- powiedziałam i próbowałam wytrzeć łzy
- Jasne, a ja jestem Elvis Presley- powiedział ironicznie
- No bo...a nie wiem czy chcesz tego słuchać. Prędzej tu zaśniesz i co będzie?- powiedziałam
- Oh...nie mów już nic. Opowiadaj- powiedział
Opowiedziała mu wszystko. Ze szczegółami. Sama sie zdziwiła, że umie tak opowiadać. Na polskim zawsze banie z opowiadań dostawała a teraz co? poloniste trzeciego stopnia by przebiła.
- hm...nie wiem co powiedzieć- spojżałam na niego. Wydawał się miły. I do tego te piękne
czekoladowe oczy. MMM....Nie! stop! Alex uspokój się to tylko facet....Ale uroczy i bardzo przystojny facet.
- Nie mósisz nic mówić. Wystarczy, że wysłuchałeś. A tak w ogóle to... dziękuje- spojżałam mu w oczy
- Za co?- zdziwił się
- za to że od jakiegoś miesiąca dzięki tobie uśmiechnęłam się...ale tak szczerze- powiedziałam
- oh...nie ma za co. Wiesz...moja siostra zawsze mi mówiła że zawsze umiem jej poprawić humor. Może na tobie też to działa- powiedział- no i uśmiechnij sie- dźgnął mnie palcem w brzuch
- Ja już będę szła. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze zobaczymy- powiedziałąm i uśmiechnęłam się
- Oczywiście. Odprowadzę cię...- powiedział
- Wiesz...chciałabym pobyć troszkę sama..- powiedziałam- nie to że cie nie lubie czy coś..tylko cche być poprostu sama.
- nie no jasne. Tylko uważaj- powiedział
- Do zobaczenia- powiedzieliśmy razem, a potem roześmialiśmy się.
-Pa- powiedziałam i poszłam przed siebie.
Szłam tak z 10 minut ze spuszczoną głową nawet nie zauważyłam jak wpadłam na jakichś kolesi. Przestraszyłam się ponieważ kiedyś byłam świadkiem takiego incydentu.
- no proszę. kogo my tu mamy? ty stary pacz jaka dziunia- powiedział jeden i złapał mnie za ręke
- Zostaw mnie- wyrywałam się
- Zamknij jape laluniu. lepiej dla ciebie- powiedział i uderzył mnie w twarz. Krzyknęłam.
-Proszę. zostawcie mnie- krzyczałam
- Mark chodź tu. Przypierdziel jej bo zaraz sie tu policja zleci- powiedział do drugiego
-Nie!- krzyknęłam
A pochwili poczułam przeszywający ból w okolicach głowy. Więcej nie pamiętam. Zemndlałam.
niedziela, 6 października 2013
Rozdział I
Oto pierwszy rozdział. Przepraszam, ze nie dodałam wczoraj ale jak przyszłam z urodzin koleżanki to zasnęłam i obudziłam sie w ubraniu więc.... dziś pisze. No i chyba tyle. Dziś taki krótki bo nie mam za dużo czasu. Miłego czytania.
###################################################################################
Nie moge tak dłużej siedzieć bo za niedługo odetnę się od świata. Co było minęło.
Eh po co ja w ogóle żyje.
A więc... pewnie zastanawiacie się czemu mam takie podejście do życia i w ogóle?
A no więc chce wam oswiadczyć, że chłopak z którym byłam nie całe 2 lata poprostu zerwał ze mną...no tak prosto mostu powiedział, że ze mną zrywa. No i siedziałam tak w moim pokoju z...nwm.... prawie miesiąc. Jeżeli dobrze obliczyłam. Więc czas dziś pooddychać świeżym powietrzem.
- Mamo, wychodzę. - powiedziałam
Eh, to troche dziwne, wiem. Mieć 25 lat i mieszkać z rodzicami ale jeszcze nie myślałam nad przeprowadzką i narazie niech tak zostanie.
Usiadłam więc na pobliskiej ławce w parku. Lubiłam tam przychodzić to moje ulubione miejsce z dzieciństwa. Nigdy tu nie było żadnego ruchu. W ogóle kiedyś strasznie fascynowała mnie przyroda ale teraz zajęłam się bardziej rysowaniem.
Siedziałam tak spokojnie dopuki nie usłyszałam tego...tak..szczekanie psów.
Zerwałam się z łąwki jak poparzona i spojrzałam w lewo. W moją stronę biegło stado psów!
a ja się koszmarnie boje psów.
Zaczęłam uciekać, dobrze że chociaż szybko biegam. Biegłam tak cały czas a najgorsze, że one cały czas za mną leciały! Nawet nie zauważyłam jak wpadłam komuś w ramiona i w efekcie przewróciłam się na nieznajomego.
-Hej, gdzie się pani tak śpieszy?- zachichotał
Kogoś mi przypominał. Okulary przeciwsłoneczne, kapelusz.
-Boże, przepraszam bardzo. Po prostu...ah psy mnie goniły i...no i...- jąkałam się
- Boisz się psów?- uśmiechnął się
- No może i to śmieszne ale tak- powiedziałam
-Ja też. Są małe ale gryzą- powiedzał
-Ta, człowieku mnie cała zgraja goniła- powiedziałam a on sie tylko zaśmiał
-Jestem Alex Russo- przedstawiłam się
-M..Michael Jackson- powiedział
- Wow, pierwszy raz widzę taką wielką gwiazde na oczy jestem zaszczycona panie Jackson- powiedziałam
- Prosze, mów mi Michael. Czuje się staro. Zresztą na oko to chyba jesteśmy prawie w tym samym wieku.- powiedział uśmiechnęty
- No dobrze, Michael- powiedziałam
- Wiesz...może masz ochotę pójść na spacer?- powiedział nieśmiało- spaceruje tak tu sam.
- Z chęcią. Nie będe musiała gadać sama do siebie- roześmialismy się.
###################################################################################
Nie moge tak dłużej siedzieć bo za niedługo odetnę się od świata. Co było minęło.
Eh po co ja w ogóle żyje.
A więc... pewnie zastanawiacie się czemu mam takie podejście do życia i w ogóle?
A no więc chce wam oswiadczyć, że chłopak z którym byłam nie całe 2 lata poprostu zerwał ze mną...no tak prosto mostu powiedział, że ze mną zrywa. No i siedziałam tak w moim pokoju z...nwm.... prawie miesiąc. Jeżeli dobrze obliczyłam. Więc czas dziś pooddychać świeżym powietrzem.
- Mamo, wychodzę. - powiedziałam
Eh, to troche dziwne, wiem. Mieć 25 lat i mieszkać z rodzicami ale jeszcze nie myślałam nad przeprowadzką i narazie niech tak zostanie.
Usiadłam więc na pobliskiej ławce w parku. Lubiłam tam przychodzić to moje ulubione miejsce z dzieciństwa. Nigdy tu nie było żadnego ruchu. W ogóle kiedyś strasznie fascynowała mnie przyroda ale teraz zajęłam się bardziej rysowaniem.
Siedziałam tak spokojnie dopuki nie usłyszałam tego...tak..szczekanie psów.
Zerwałam się z łąwki jak poparzona i spojrzałam w lewo. W moją stronę biegło stado psów!
a ja się koszmarnie boje psów.
Zaczęłam uciekać, dobrze że chociaż szybko biegam. Biegłam tak cały czas a najgorsze, że one cały czas za mną leciały! Nawet nie zauważyłam jak wpadłam komuś w ramiona i w efekcie przewróciłam się na nieznajomego.
-Hej, gdzie się pani tak śpieszy?- zachichotał
Kogoś mi przypominał. Okulary przeciwsłoneczne, kapelusz.
-Boże, przepraszam bardzo. Po prostu...ah psy mnie goniły i...no i...- jąkałam się
- Boisz się psów?- uśmiechnął się
- No może i to śmieszne ale tak- powiedziałam
-Ja też. Są małe ale gryzą- powiedzał
-Ta, człowieku mnie cała zgraja goniła- powiedziałam a on sie tylko zaśmiał
-Jestem Alex Russo- przedstawiłam się
-M..Michael Jackson- powiedział
- Wow, pierwszy raz widzę taką wielką gwiazde na oczy jestem zaszczycona panie Jackson- powiedziałam
- Prosze, mów mi Michael. Czuje się staro. Zresztą na oko to chyba jesteśmy prawie w tym samym wieku.- powiedział uśmiechnęty
- No dobrze, Michael- powiedziałam
- Wiesz...może masz ochotę pójść na spacer?- powiedział nieśmiało- spaceruje tak tu sam.
- Z chęcią. Nie będe musiała gadać sama do siebie- roześmialismy się.
piątek, 4 października 2013
Pierwsza notka wkrótce...
A więc tak....
Pierwszy rozdział będzie jutro, ponieważ dziś jestem wykończona po zajęciach tanecznych.
Proszę o komentarze, bardzo mi zależy aby ktoś to czytał. ;)
Pierwszy rozdział będzie jutro, ponieważ dziś jestem wykończona po zajęciach tanecznych.
Proszę o komentarze, bardzo mi zależy aby ktoś to czytał. ;)
czwartek, 3 października 2013
Wstęp
Witam !
Od dziś będę tu pisać opowiadania o moim idolu, Michaelu Jacksonie.
Opowiadania będę wymyślane oczywiście przezemnie NIE kopiowane.
Zapraszam do czytania i komentowania :)
Od dziś będę tu pisać opowiadania o moim idolu, Michaelu Jacksonie.
Opowiadania będę wymyślane oczywiście przezemnie NIE kopiowane.
Zapraszam do czytania i komentowania :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)